Dzisiejszego ranka, gdy sie obudzilam w lózku, przypomniala mi sie dziewczyna...
Tak, kolejna w moim zyciu z która mialo cos byc, przynajmniej ja taka mialam nadzieje :(
Minal jakis miesiac, odkad zerwalysmy kontakt, bo jak sie okazalo, w konia mnie caly czas robila.
I zadalam sobie w koncu pytanie..
"Dlaczego nie moge znalesc nikogo, z kim bym mogla byc szczesliwa?
Dlaczego innym sie udaje byc szczesliwym, a mi nie? Co czynie zle?
Dlaczego wszyscy mnie rzucaja i bawia sie moimi uczuciam?
Dlaczego jestem sama, mimo ze duzo ludzi wokól mnie mówi ze jestem fajna, ladna, itd. "
Chce mi sie juz rzygac tymi komplementami, gdyby tak serio bylo, to ktos bystry by mnie dawno juz zlapal i zamknal w swojej "klatce szczescia". A jakos nie widze nikogo na horyzoncie. Nierozumiem czym ja je przyciagam a jednoczesnie odpycham. Wkurza mnie to ze wszystkie one lecialy na moj wyglad, a wyglad to nie wszystko. Wyglad mija z wiekiem, a charakter nie. Fakt, jestem jeszcze w wieku gdzie duzo rzeczy we mnie psychicznie sie jeszcze zmieni, ale to powinno sie bardziej brac pod uwage, a nie czyjas figure, twarz itd.
Oczywiscie ze ta dana osoba musi ci sie podobac, i nie mowie ze wyglad nie ma kompletnego znaczenia. Ale kuzwa czemu ja sie caly czas natrafiam na takie osoby
Czemu nie doceniaja moje wnetrze. Przeciez ja dla tej osoby bym wszystko zrobila. Gdybym mogla to i caly siwat oddala w jej rece.
Chociaz czesto mi sie zdarza byc zazdrosnym o kilka osób naraz i nie moge sie zdecydowac :(
Wtedy gotuje sie we mnie zazdrosc, która staram sie nie pokazywac.
Sama przez to wszystko juz niewiem kim jestem i w którym kierunku moje zycie sie toczy...
Juz nieraz mam takie dni, gdzie gdy patrze w lustro to mysle sobie, czy to wszystko sie naprawde dzieje czy to fikcja.
Czy ja naprawde istnieje, czy to co bylo to tez naprawde sie dzialo?
Wiem jedno, ze nienawidze siebie za to kim jestem i jaka jestem.
Z tej calej desperacji powoli zaczynam juz "gustowac" w facetach, bo mi sie wydaje ze sa bardziej uczuciowi i nie skacza z kwiatka na kwiatek.
Ale z drugiej strony zadaje sobie rowniez pytanie, czy ja jestem gotowa na zwiazek..
O ile tej osobie moge na tyle zaufac, i ona zaakceptuje mnie jak i moich znajomych, to mysle ze tak.
Chociaz boje sie ze pewnego dnia przyjdzie i mnie zostawi, a to dopiero jeszcze bardziej bedzie bolec.
Przyjdzie z 10 krotna wieksza sila..
Bo sie juz do tej osoby przyzwyczailes, do jej nawyków, zapachu, istnienia...
Okropne :(
Wiec zadaje sobie kolejne pytanie:
" Czy jestem perfekcyjna?"
Jasne, ze niewiem.
Zycie mi pokaze jaka bylam i w danej chwili jestem.