Brakuje mi...
Bo to tak jest, że póki się nie myśli, jest się z dala o tego, to jest "dobrze". Niczego nie brakuje, człowiek się zastanawia, czy to wszystko w ogóle było realne, te wszystkie przeżycia... czy to nie były jedynie emocje? Czy czasem nie wmawiałam sobie, że dzieje się coś niezwykłego... I ja i Ci wszyscy ludzie...
A może teraz brakuje mi właśnie tylko tych emocji? Tylko tych chwil spędzonych ze znajomymi? Tego, że działo się coś innego?
A może jednak brakuje mi Jego obecności, a to wszystko nie było złudzeniem i efektem tego, że bardzo chciałam tej bliskości? Czuwania majowe, adoracje w ciszy, msze św, modlitwy o uzdrowienie, kurs Filip... i wiele innych...
Może powinnam coś z tym zrobić?
Te cholerne wątpliwości! Większe niż kiedykolwiek...
Ciężko uwierzyć w to co się działo... tym bardziej, że te wszystkie wydarzenia i to co jest teraz dzieli ogromna przepaść.
Ciężko uwierzyć, że to wszystko jest i że może dziać się nadal.
Po prostu ciężko uwierzyć...