Już uśmiech na twarzy. Ostatnio nie było zbyt fajnie..
Po raz kolejny się z nią pokłuciłam. Co chwile się kłucę. Nie jestem w stanie wyliczyc, który to już raz. Jak zwykle prawie się pobiłysmy i wypowiedziałysmy wiele gorzkich i krzywdzących słów. Zaczęło się z rana, jak tylko sie obudziłam. Nie zdąrzyłam sę nawet zapytać , czy mogłaby być cieszej a już wykrzyczała te jebane natrectwa. Juz poruta pisać jakie... Ten ton.. Kurwa mać! W takich sytacjach nie wiem co mi chce powiedzieć. Wypierdalaj? Pocałuj mnie w dupe? A może coś jeszcze. Ten ton jest dwuznaczny. Kiedyś reagowałam niespokojnie.. bałam się tego tonu! Często dźwięk, który słyszałam budził we mnie agresje. Teraz staram się być spokojna i opanowana. Zauważyłam, że od kiedy reaguję z zimną krwią, to ona jest bardzo zmieszna. Ja staram zachowywac się jakby to zachowanie było czymś normalnym, a wszelkie uwagi, wyzwiska i komentarze spływały po mnie jak po kaczce. Szkoda że nie jest to takie proste.. W środku to czasami czuję się jak kocioł z wrzącą zupą, co lada moment wykipi, albo nie wiem co. Satyswakcja jest jednak dla mnie, gdy patrzę na jej minę. Wygląda jak przestraszony królik w klatce gotów do ataku. Tyle, że nie może atakować skoro ja byłam spokojna i nic nie zrobiłam niestosownego w jej kierunku. To rozbudza w niej największe niezadowolenie i wewnętrzną agresje. Wszkże jej próby zdenerwowania mnie są częstsze.. Ja tej kobiety nigdy nie pojmę.. Naszą kłutnię nawet nie warto opisywać, bo wszystkie wygladają tak samo. Może następnym razem będę miała większą wenę i odtworzę parę "fajnych" dialogów.
Z każdych sytuacji staram się wyciągnąć jakies wnioski. Teraz chcę podsumować krótko:
największą filozofia jaką wymyślili grecy to stoicyzm. Jest najbardziej praktyczna. Odczuwam to za każdym razem, gdy ją stosuje w praktyce. Jest to tak trudne, szczególnie, że koliduje z moim chlernym charakterem.