No i mamy koniec stycznia. I już po studniówce mej, najważniejszym balu w życiu, tak?
Na zdjęciu z mą Kamą ukochaną, która to zechciała mi towarzyszyć w tym jakże ważnym dniu.
I tańcowalim i tańcowali, jednak katolik to jest katolik. Naprawdę fajnie było, praktycznie nie siedziało się przy stołach tylko wywijało i wywijało. Przesympatycznie.
A refleksje? Po co refleksje. Za 100 dni matura ponoć. I będzie dobrze, bo niby jak ma być.
W niedzielę była studniówka w I LO, ale tam o wiele gorzej zorganizowane było wszystko i wogóle sztywno tak jakoś, bez rewelacji.
No ale wiadomo, katolik to katolik ;)
A tak poza tematem studniówkowym, no cóż. Życie naprawdę mi się zajebiście podoba. No niesamowite jest.
Oby tak dalej ;)
Tylko ostatnio sam nie wiem co mam myśleć. Co oczywiście nie przeszkadza mi w dalszym cieszeniu się tym, że jestem tutaj na świecie :P
I że mam osoby, którym mogę powiedzieć wszystko.
I że mam zaufanie do ludzi.
I że cały czas się wszystkim cieszę.
I że mogę sobie usiąść i film obejrzeć.
I że mogę sobie przez okno wyjrzeć.
I że mogę się napić czegoś od czasu do czasu.
I że jestem wolnym człowiekiem.
I że nic mi już chyba do szczęścia nie potrzeba :)