Ni w ząb ni w #%$^, jak zawsze zresztą moje zdjęcia: przypałowe, nie dorobione... bla bla(mógł bym jeszcze ponarzekać, ale nie w tym rzecz). Może poprostu mam nie fart do zdjęć, albo jestem nie fotogeniczny nevamind. W każdym razie był One Love sound fest z kolezanką i znajomymi (Miejsce? Tuż pod sceną. Zespół grający w tym momęcie ? Natural dread killaz). Przyjemnie, wesoło, póki nie oznajmił gosciu na scenie iż zespół dla którego zapłaciłem tyle kasy "niestety nie zdąłżył na czas" chodzi o Inner Circle. Zawiodłem sie ogromnie. Rozpacz rozpieszczonego bachora które dostało tandetny prezent pod choinke bez mega zajebiaszczego papierowego opakowania.
W zasadzie reggae jest mi obojętne, z tego względu że ten rodział muzyczny został zamknięty wraz z odejsciem Boba(jest to tylko i wyłącznie moje zdanie) mimo to, poszedłem na ten festiwal bo nigdy wcześniej mnie tam nie było to raz. Dwa zaś, zaskoczyli mnie francuzi, których kawałek wam proponuje :)
http://pl.youtube.com/watch?v=oNK1NLh6cEk&feature=related
[+/- polszczyzna, ponieważ jestem w stanie spożycia alkoholowego ;))]