Do takich momentów chciałoby się wrcać po każdym zamknięciu powiek.
Wracać i smakować się nimi. Ciągle i ciągle. Coraz zachłanniej.
Boli mnie ta przemijalność chwil. Nie zdążysz się nimi nacieszyć, zaciągnąć z całych sił a już mijają.
A potem delirium.
Auć.
Jak mnie szlag nie trafi i nie znajdą mnie jutro nigdzie sztywnej, trafioną przez jasną cholere to widzimy się w środe.