Cześć i chwała Watykanowi!
Słuchajcie, dzieciaczki, był ze mnie kiedyś skończony katol - na tyle, że zostałem papieżem, a raczej - co gorsza - wybrano mnie nim w ramach ogólnej demokratycznej zgodności. Byłem katolem najbardziej skatolałym na świecie. Byłem papieżem.
Ale czasy się zmieniają, wraz z nimi nasze czasy, oczywiście na lepsze. Tak i ja, zerwałem z zasadą celibatu, opyliłem me stanowisko znajomemu z Norwegii, kupiłem sobie w Afryce żonę, mamy niezliczoną ilość dzieci, którym czytamy na dobranoc Mickiewicza i Przemowy Giertychowskie, jest naprawdę super. Morał z tego jest taki, że jakkolwiek katolska jest Wasza wiara w zbawienie - może ona stać się niczym. Jakkolwiek piękne są Wasze słowa i modlitwy, marzenia i nadzieje - mogą one spłynąć do pierwszej lepszej kanalizacji.
Ale może nauczyłem się życia i jestem mądrzejszy. Albo przynajmniej sprawiam takowe wrażenie.
Uważajcie na siebie. Miasto wciąga.
Siemano.