Rezyduję obecnie w swoim wypasionym pałacu watykańskim, gdzie wszędzie jest biało i można dostać oczopląsu, jeśli ktoś bardzo się postara. Jest tu tak biało, że niemal w ogóle nie ma tego miejsca. Autentycznie.
Raz po raz wpada tu mój lokaj, duch Robinsona Cruzoe, pyta mi się czy chcę sok pomarańczowy, on chce mi wycisnąć sok ze świeżych pomarańczy, ale nie mam ochoty na sok, dziś wolę wódkę, sorry dla wszystkich katolików, ale po prostu jestem zwykłym człowiekiem. Papieżem, ale zwykłym człowiekiem. Papieskim, ale tylko ludziem.
Fotka jest jeszcze z wakacji - przedstawia londyński stragan, który udaje istanbułski supermarket. No i ja też tam jestem - jak widać, wysilam mózgownicę po to, by wiedzieć na co mam ochotę - na melony czy na cytryny. Wybrałem arbuzy.
OK, ten akapit poświęcę na pytanie organizacyjne - kto chce się powymieniać ze mną karteczkami do segregatora? Mam bardzo unikalne pozycje, nawet sprzed dwóch tysięcy lat... Zapraszam do wymiany.
Dałem znak życia tym oto listem, zapewniam, iż mam się dobrze i mój wiek wcale nie przeszkadza mi w tańczeniu breakdance'a w rytm mojego ukochanego The Coffinshakers. Rob, jesteś moim idolem! Śnisz mi się codzienie. Częściej niż Matka Teresa.
Kocham mych fanów.
Kocham Was, kaczuszki.
Papież
PS. Proszę, uwierzcie w tę bezdenną miłość. Naprawdę nie ujrzycie dna, nawet jak bardzo się wychylicie.