Z bycia pingwinem jeszcze.
Zaczęłam sezon rowerowy.
Co to znaczy?
Że tam gdzie mogę iść pieszo albo jechać autobusem - wybieram rower.
Bydgoszczy nie lubiłam, ale dobre jest to, że praktycznie co kilkaset metrów jest stacja Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego. Pod domem, pod pracą, pod sklepem.
Dziś wsiadłam na rower i pojechałam na drobne zakupy do pobliskiego hipermarketu. Wracając postanowiłam skręcić w inną uliczkę z nadzieją, że skręcając w prawo będę pod domem, ale zgubiłam się.
Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Jechałam przez okolskie uliczki finalnie lądując w parku, potem w lesie przy rzece.
Nie miałam pojęcia, że tu jest tak pięknie, wszystko budziło sie do życia a ja dalej z koszykiem pełnym zakupów błądziłam.
Po około godzinie pojechałam do domu. Pewnie gdyby nie naliczały mi się minuty na BRA pojechałabym dalej.
Po powrocie zerknęłam na mapę. Okazało się, że nie byłam dalej niż w promieniu kilometra od domu.
Także dobra rada na dziś: wyjdźcie z domu :)