photoblog.pl
Załóż konto

Cześć Kochani!  :)
Dziś na pewno notka o porodzie.
Więc skończyłam wczoraj o tym jak o 1 w nocy odeszły mi wody, po 1 byłam już na porodówce.
Pamiętam, że myślałam, że zaraz urdzodzę to był taki ból..
Ale skąd... położna sprawdziła rozwarcie 4 cm... czekamy dalej a ja co!? Że jak!? Dopiero 4cm? Ja tu umieram!!!
Błagałam już wtedy o cesarkę bo tak bolało...pytałam ciągle za ile sprawdzi znowu rozwarcie...
i odpowiedź mnie zabiła - ,,dopiero za 2 godziny" !!
Chciałam, żeby to już się skończyło!!
Co najlepsze dopoki nie znalazłam się na porodówce, nic nie mówiłam po angielsku wszystko załatwiał za mnie mój, bo po co miałam się stresować i myśleć jak i co powiedzieć a na sali porodowej uwierzcie... sama nawijałam jak najęta po angielsku!
Nagle potrafiłam!!! A najczęściej mówiłam ,, please caesarean section" wręcz powtarzałam to w kółko!
A odpowiedź dostawałam taką, że nie bo nie ma wskazań do cesarki więc rodzimy normalnie.

Ok, minęły dwie godziny, znów sprawdzono rozwarcie... myślałam że usłyszę jakieś 8-9cm.. a tu 6cm!
Ponownie powtarzałam ten sam tekst ,,please caesarean section" ale bez skutku...
skurcze stały się coraz częstrze a ból coraz bardziej nie do zniesienia.
O tej cesarce tak nadawałam ciągle bo bałam się o siebie i dziecko a zwarzając na moją drobną posturę i niski wzrost (153cm) oraz, że w 39tc na usg wyszło że synek miał 3400g bałam się po prostu że i tak się nie urodzi i w ostateczności sami zdecydują o cesarce bo według lekarza prowadzącego moją ciążę to było duże dziecko jak na mnie a ja rodziłam tydzień po terminie to wiedziałam, że może być jeszcze większy!
Zaś lekarz w PL powiedział mi jak byłam na urlopie w 20tc, że z moją figurką filigranową 3 kilowe dziecko to będzie max - żebym rodziłą naturalnie. Większe może być ciężko, mogą być komplikacje itd.
Jeszcze dodatkowo miałam problemy z krwią przed ciązą a w ciązyto już wgl wyniki tragiczne...
CO najlepsze tu w irlandii zrobili raz pobieranie krwi w 12tygodniu ciąży i tym się chcieli wzorować do porodu.. PARANOJA!
Mówiłam im wtedy, że mam mało płytek krwi (tych od krzepliwości) i że mogą mi teraz spadać z każdym tygodniem to patrzyli w kartę i słyszałam tylko ,,ale wyniki są całkiem".. później pamiętam w 34tygodniu pojechałam na emergensy z jakiegoś powodu i zrobili pobieranie krwi i chwycili się za głowę jak ich mało...
wtedy chcieli zacząć działać, umówili mnie na wizytę z anestezjologiem rozmawiał jakie mogę dostać znieczulenie przy porodzie a raczej CZEGO NIE MOGĘ, bo przy tej małopłytkowości nie mogłam właściwie nic poza gazem i jeszcze jedną rzeczą ale nie pamiętam nazwy...
I najlepsze ich stwierdzenie było wtedy takie że - będziemy się martwić przy porodzie co dalej...
(W PL mam wujka ginekologa i mówił że jeśli poziom płytek wynosi mniej niż 60 to ponoć robi się tylko cesarki.. a ja miałam zaraz przed porodem(bo zrobili mi na szybko)i bylo ich zaledwie 65 (przy normie zaczynającej się od 150).
Stąd moje ciągle walkowanie o cesarce... bałam się jak to wszystko przebiegnie czy ja się nie wykrwawie itd..
A więc po kolejnym sprawdzeniu rozwarcia musiałam czekać następne dwie godziny do kolejnego sprawdzenia.
W między czasie wdychałam ten gaz ktory wlasciwie mnie usypial i zamiast odpoczywac meidzy skurczami to ja zasypialam i tylko pamietam te skurcze okropne! Później pamietam z bólu zaczełam tym gazem rzucać, drzeć się że to nic mi nie pomaga niech dadza mi coś przeciwbolowego - to słyszałam, że nie mogą (przez tą moją krew).. to łożko to im prawie rozwaliłam haha! tak szarpałam nim...
Mój to się ukradkiem śmiał co ja tam wyczyniałam...(teraz ja sama się uśmiecham jak o tym piszę) ale wtedy to był kosmos!
Pamiętam też, że na chwilę ta położna wychodziła to do mojego K się darłam gdzie ona poszła, idź po nią! Ja rodzę!
Wydawało mi się, że dziecko zaraz wyjdzie a my jesteśmy sami i jak tak mogła nas samych zostawić!?
Mój K wiele mi mówił typu ,, dasz radę, urodzisz naturalnie, jeszcze trochę" ale to mnie tak denerwowało wtedy... Chciałam w jednej chwili żeby wyszedł i bym tego już nie słyszała... bo dobrze wiedziałam, że nie dam rady bo dziecko jest duże i się nie urodzi!!
Jednak mimo wszystko tak na prawde bez NIEGO nie dałabym rady i ciesze sie ze tam byl...
Mogłam go ściskać za rękę jak nigdy, wbijałam paznokcie ...aż mówił on nieraz ała - tak go ściskałam!
i nastał ranek i zmiana położnych...



Jesteście ciekawi jak sprawy potoczył się dalej?
Jak nasz synek się urodził?
Jak obstawiacie? Naturalnie czy może poprzez cesarskie cięcie?



Dodane 15 GRUDNIA 2017
571
aeon33 Myślę, że naturalnie.
15/12/2017 14:08:33
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika pamietnikmlodejmamy95.