Nie pamiętam tego zbyt dokładnie, ponieważ już tak wiele czasu upłynęło odkąd przeczytałam tolkienowską trylogię, ale kojarzę, że był tam taki fragment o elfach i ich tęsknocie za morzem. Nawet jeśli go nigdy nie widziały, to do niego tęskniły, bo elfy przybyły do Śródziemia właśnie przez morze. Nieświadomość zbiorowa, tak? Czy prościej, instynkt.
Tolkien również w swoich esejach na temat baśni mówił o tęsknocie. Że baśnie rozbudzają ją w nas i dlatego jest ona jednym z czynników, dla któych baśnie są ważne. Im odleglejszy i mniej dostępny dla nas krajobraz opisują tym bardziej do niego tęsknimy. Tęsknimy, bo nigdy nie widzieliśmy np. skalistych wybrzeży, nie czuliśmy zapachu lasu w Finlandii, a bardzo chcielibyśmy tam być. Najlepiej razem z mądrymi i odważnymi wojownikami i czarodziejami.
Kiedy byłam małą dziewczynką i przeczytałam ten fragment o tęsknocie elfów, zwierzyłam się przyjaciółce, że ja również tęsknię za morzem, choć nigdy go nie widziałam. Wyśmiała mnie, tłumacząc, że nie można tęsknić za czymś czego się nigdy nie widziało, nie doświadczyło.Długo jej wierzylam, ale teraz wiem już na pewno, że ja tęsknię. Albo dla świętego spokoju możemy nazwać to uczucie inaczej, ale dla mnie to i tak będzie tęsknota.