Dawno mnie tu nie było, ale chyba powrócę.. Jest to jedna z wielu opcji takiego "wyrzucenia" z siebie nadmiaru myśli. ;-)
Mam za sobą BARDZO toksyczny związek.. Nigdy nie sądziłam, że człowiek może mieć na drugiego człowieka taki wpływ. Strasznie żałuję, że przez tak długi czas byłam zaślepiona. Najważniejsze, że wreszcie przejrzałam na oczy i powiedziałam "STOP". Była to jedna z najlepszych decyzji w życiu. Jednak nie wszyscy mogli pogodzić się z takim obrotem sprawy.. Nadal nie rozumiem jak można być zdolnym do takiego zachowania wobec osoby, którą darzyło się nie tak dawno uczuciem.. Dzień po dniu niszczyć psychicznie. W związku z tym popadłam w depresję.. Doprowadził mnie do takiego stanu, że nie robiłam nic innego jak tylko siedziałam w pokoju, w swoim łóżku i płakałam. Olałam szkołę, choć przede mną była matura. Nie spotykałam się nie znajomymi. Nie wychodziłam z domu, baa.. ja nawet z pokoju nie wychodziłam. Nie rozmawiałam z rodzicami. Nie jadłam, nie piłam, nie spałam. CAŁY CZAS płakałam. Naprawdę nikomu nie życzę takiego stanu.
W 2010 roku podjęłam walkę z okropnym choróbskiem jakim jest stwardnienie rozsiane. Można powiedzieć, że na przełomie września/października ubiegłego roku przegrałam bitwę. Po swoich 18-nastych urodzinach, dzień po dniu traciłam siłę w nogach.. Aż w końcu przestałam chodzić. Nie chcieli mnie nigdzie przyjąć do szpitala, mimo iż lekarze na izbach przyjęć twierdzili, że w trybie natychmiastowym powinnam znależć się w szpitalu na oddziale. Byłam wykończona psychicznie, nie miałam już siły na walkę. Moją siłą i największą podporą stali się rodzice, walczyli o mnie jak lwica o swoje lwiątko. Kombinowali jak tylko mogli, szukali jakiegoś dojścia i w końcu się udało. Przyjęli mnie do szpitala, zaczęli podawać leki, stanęłam na nogi, uczyłam się chodzić od nowa.. Aktualnie jestem na nowych lekach i mam się w miarę dobrze. Ale uwierzcie mi, że nauka chodzenia w wieku 18 lat to jest KOSZMAR.
W tym trudnym dla mnie czasie moim wsparciem stała się jeszcze jedna osoba.. W życiu bym nie pomyślała, że to właśnie ON stanie się moim wsparciem. Doskonale wiedziałam, że boryka się przecież ze swoimi problemami. A jednak.. opiekował się mną, wspierał, odwiedzał, rozmawiał ze mną. Po prostu był przy mnie i mi pomagał jak tylko mógł. Z biegiem czasu stawaliśmy się sobie coraz blisi.
I aktualnie pomimo wzlotów i upadków oraz tego, że nie ma go teraz ze mną - jestem z NIM szczęśliwa od 8 miesięcy. e (Jest autorem listu na zdjęciu.)
Skończyłam liceum. Obawiałam się matur strasznie, gdyż jak wspominałam wcześniej zaniedbałam szkołę przez depresję. Podołałam jednak zadaniu.. ustne zaliczone, a jak z pisemnymi? Dowiemy się 5 lipca. ;-) Cudów nie oczekuję, bo wiadomo jak to z matmą, ale jakoś się tym nie przejmuję. Złożyłam już papiery do szkoły policealnej. Cała nadzieja tylko teraz w lekarzu medycyny pracy, by był na tyle łaskawy i podpisał mi badania. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży i będę mogła edukować się na kierunku, na którym chcę.
Póki co to tyle, buziaaaki. ;-*