Mam ochotę gdzieś wyjść. I długo nie wracać. Taka podróż, jak tego faceta na zdjęciu. Z małą korektą.
Na drugiej szynie wyobrażam sobie drugą osobę. Idziemy w tym samym kierunku, raz po raz spoglądając na siebie, oswajając się ze sobą, ze swoim widokiem. Udomowienie drugiego człowieka. W pewnym momencie szyny schodzą się. Mamy do siebie coraz bliżej, aż dochodzimy do miejsca, w którym, stojąc jeszcze na osobnych szynach, możemy się złapać za ręce. Aż w końcu dochodzimy do jakiejś zwrotnicy, gdzie obie szyny się stykają. Przechodzimy zwrotnicę, i idziemy środkiem torów. Już razem.
Śni mi się coś takiego przez cały tydzień. I bardzo mi się ten sen podoba.
A od poniedziałku... od poniedziałku na szóstą do pracy... już chyba wolałem nocną zmianę.