photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 PAŹDZIERNIKA 2012

W jesienne, zimne wieczory, takie jak ten, lubię włączyć grzejnik na full,  zakopać się pod cieplutką, ogromną warstwą kołdry, z parującym kubkiem pełnym herbaty i dobrą książką w ręce. Oczywiście to wszystko najlepiej smakuje, polane obficie dobrą muzyką. Jestem bez wątpienia "piecuchem". Nie znoszę zimna, brrr... Choć szczerze mówiąc, czasem, ale tylko czasem lubię sobie wyjść na dwór, gdy śnieg romantycznie pruszy, odbijając blask ulicznych lamp od swej powierzchni, sprawiając wrażenie bilionów malutkich diamentów tańczących w powolnym, magicznym amoku, po czym zmęczone padają cichutko na ziemię.

A jutro? Jutro najchętniej spędziłabym w domu. Zimno mnie okropnie rozleniwia. Przeraża mnie konieczność wstania i wykonania tych wszystkich beznadziejnych czynności, które spokojnie mogłyby być odłożone na późniejszą, bardziej życiową godzinę (drastycznie wczesna godzina, jaką jest dla mnie 6 rano, powoduje u mnie paniczny strach hahaha!) Wstaję: ciemno, wracam: ciemno.

 

A propos moich skromniutkich marzeń to.. chciałabym tylko wille z basenem, gdzieś w jakimś pięknym nadmorskim małym miasteczku, w Kraju Polan oczywiście, prawo do korzystania z zasobów Biblioteki Zamoyskich i 1 mld. zł na koncie... Cóż no, na początek może wystarczy.

Tak naprawdę moje marzenia nie są aż tak górnolotne, co więcej bardzo możliwe do spełnienia. A ja dostaję to, czego chcę. Końska dawka samozaparcia i wiary we własne siły uczynić może z każdego alpinistę! :-)

 

Wracam do książki, i pamiętajcie, że wy­bacze­nie jest luk­su­sem, na który nie każdy zasługuje. 

 

 Święty Mikołaj to wszystko widzi!