photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 LISTOPADA 2014

Catch a dreams 55

Rozdział LV

 

-Emily?- podeszłam niepewnie do łkającej dziewczynki- Coś się stało?

 

Podniosła zapłakane oczy i spojrzała na mnie smutno. Poczułam leciutkie ukłucie gdzieś w brzuchu. Co miałam zrobić? Co powinnam zrobić? Jej drobne rączki schowane w rękawy ciepłej bluzy, mocno oplatały podciągnięte pod brode kolana. Schowała zapłakaną buźkę w ramiona pociągając co chwilę nosem. Wreszcie spojrzała na mnie błągalnym wzrokiem i pokiwała głową.

 

-Co się stało?- podeszłam bliżej i usiadałam obok dziewczynki.

-To wszystko przez Casndre!- załkała.

-Ale co?- spojrzałam czule.

-Miałyśmy iść razem na bal wiosenny.- zaczęła wreszcie.- Nawet już uzgodniłyśmy z kim będziemy tańczyć. Chciałam zeby Joshua mnie zaprosił. No wiesz on jest.. no taki ładny i nawet raz.. na moje urodziny przyniósł mi takie piękne ciastko- zaświeciły jej się oczy.- było takie pyszne. Potem powiedział mi, że robił je zupełnie sam, dla mnie, rozumiesz?- odparła z radością na twarzy, pomimo łez zalewających jej oczy.

-Rozmumiem -uśmiechnęłam się. Była taka słodka. Aż chciało się ją przytulić. Jednak musiałam zachować skupienie. W końcu opowiadała mi o- jak mniemałam- swoim chłopaku. To całkiem poważna sprawa.

-No właśnie- kontynuowała- ale niedawno doszła do mojej klasy Olivia- fuknęła cicho- Cassie miała mi pomóc zaprosić Joshue, ale zamiast spotykać się ze mną i omawiać nasz plan, ciągle spotyka się z ta głupią Olivią!- Oczy znowu jej się zaszlkliły.

-Na pewno zaraz jej przejdzie- pocieszyłam ją- ty jesteś od niej sto razy fajniejsza, jestem tego pewna!

-Ava- spojrzała na mnie jakbym to ja była małym dzieckiem- Jak chce się z nią spotykać, to niech się spotykają.- pociągnęła znowu nosem- Najgorsze jest to, że Casandre zaimiast pomóc mi z Joshuą, pomogła Olivi.- załkała zrozpaczona.

 

Wstała odsuwając od siebie łaszącego się do głaskania Alfiego. Mój wzrok powędrował za nią.

 

-Rozumiesz ? Nie dość, że Cassie zostawiła mnie dla tej Olivii, to jeszcze najpiękniejszy chłopak na całym świecie, pójdzie z tą głupią dziewczyną na bal!- wyjęczała- Czy może być coś gorszego?

-Nie może.- Zwtórowałam jej.

-Wiem-opadła na kolana i opuściła luźno ręcę- Tak mi przykro- wyszeptała spuszczając również wzrok.

-Kochana- moje serce zbladło. Wzięłam tę kruszynkę w objęcia i wyszeptałam kilka pokrzepiających słow.

 

Zastanowiłam się przez chwile jak okrutne jest to uczucie. Ludzie wariują za odrobinę zakochania. Oddają wszystko za trochę miłości. Są w stanie oddać nawet siebie za zwykły pocałunek, dotyk, czy zlepek liter. Pomyslałam wtedy, że gdybym mogła zdecydować, nigdy nie zakochałabym się w żadnym chłopaku. Bo nawet jeśli początki są niesamowite, to czy warto je przeżywać dla zakończeń? 

Dopiero wieczorem, gdy wracałam do domu zrozumiałam jedną rzecz. Jak czułam się przed zasmakowaniem miłości. A właściwie jak się nie czułam. Bo czy czułam, że moje serce wypełaniają jakieś prawdziwe uczucia, emocje? Czy czułam swój prawdziwy uśmiech na twarzy? Czy czułam, że naprawdę żyje? Puste dni, wypełnione rutyną- to było wszystko co czułam. Czy więc lepszy jest ból od obojętności?-pytałam się w duchu co chwilę.

 

Spojrzałam na zegarek. Tuż po 18. Zerkając na dreptającego obok mnie pieska, poczułam smutek. To chyba ta hitoria Emily wprawiła mnie w ten okropny nastrój. Miałam ochotę na spotkanie ze Stacy. Sięgnęłam do kieszeni. Wyciągnęłam z niej kilka dolarów. Na nic nie starczy, pomyślałam. Chwyciłam za telefon.

 

-Ava?- usłyszałam przybity głos koleżanki

-Nie chciałabyś zaprosić mnie na smutny kubek herbaty?- odparłam niewiele weselej niż ona- zaprosiłabym Cie sama, ale jestem kompletnie spłukana.- westchnęłam do słuchawki.

 

Już chwile później wpatrywałam się w szyld kawiarni. 

 

-Cafe Glade- literowałam niepełnym szeptem, przypominając sobie ten wieczór z Codym. Jego uśmiech, niemal zakazany. 

 

Uchyliłam ciężkie drzwi. Zapytałam czy Fluppy nie bedzie problemem i zajęłam to samo miejsce co zaledwie 2-3 tygodnie temu. No właśnie, śmieszne. Czy w tak krótkim czasie można zakochac się aż tak bardzo? Wpatrywałam się w tę samą szybę, marząc o tym, by znowu pojawił się za nią Cody. Tym razem pojawiła się Stacy. Ucieszyłam się tak czy siak. 

 

Uśmiechałam się, dopóki nie zobaczyłam jej sinych oczu. Całe podkrążone. Wyglądała jakby ktoś ją obił. Krzywo splątane włosy, ledwo upinała gumka. A znoszona ciemna bluza dodawała bladej istocie niewidoczne na niej oznaki ciepła. Wstałm z wrażenia. Stałam, dopóki nie podeszła. Chciałam coś powiedzieć, ale jedyne co byłam w stanie wymyślić, to pytanie "czy to rzeczywiście ja sprawiam, że wszystkim w okół zanosi się na płacz?" Jednak chyba nie to chciała dziś usłyszeć moja przyjaciółka.. 

 

 


Jakieś opinie Kochane? c:

 

Komentarze

Junior aggaa1996 Naprawdę rewelacyjne opowiadanie, znowu nie mogę się doczekać kontynuacji <3
17/11/2014 23:06:27
opowiadaniehehe Kochana <3 powoli zabieram sie za pisanie xd
17/11/2014 23:32:12

afrodyta17 Część super jak każda,całe opowiadanie jest super :D Ciekawe co sie stało u Stacy ? Hm może to przez tego Thomasa ? Nie cierpliwie czekam na c.d ;)
17/11/2014 16:55:38
opowiadaniehehe Haha cieszę sie ,że czekasz i myślę ,że prawdopodobnie w weekend mozesz spodziewać się odpowiedzi na te pytania :)
17/11/2014 17:49:10

Informacje o opowiadaniehehe


Inni zdjęcia: ;) virgo123... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Końskie trzęsawisko bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24