Rozdział LVI
Była blada- to jedyna rzecz jaką mogłam o niej teraz powiedzieć.
Nie było żadnego 'cześć', 'jak się masz'. To nie wyszło z niczyich ust. Jakby utknęło gdzieś w gardle. Usiadłam na swoim miejscu i w milczeniu skanowałam wzrokiem jej smutną twarz. Chciałam coś powiedzieć. Tylko co?
-Co się stało?- samo wyszło. Już po sekundzie żałowałam tych słów. Jej oczy zalały łzy, które mnożyły się przy każdym mrugnięciu. Złapałam ją za rękę. Coś z mamą, pomyślałam.
-Już wiem dlaczego tata chciał się ze mną spotkać.- wydusiła wreszcie. Otarła rękawami łzy i spojrzała na mnie szklistymi oczami.- On ma raka.- zacisnęła oczy, jednak łzy i tak pociekły- raka, słyszysz?-dodała łamiącym się głosem.
Co powiedzieć, co powiedzieć? Co miałam powiedzieć?
-Raka?- jęknęłam bezwładnie sparaliżowana tymi czterema literkami.
-Też w to nie mogę uwierzyć.-zakryła twarz dłońmi i wzięła głęboki wdech.
-Co.. co teraz będzie?- zapytałam cicho- Przeprowadzi się do Pasadeny? Miałby tu ciebie i Twoją mamę.
-Nie, nie- opuściła luźno dłonie- To raczej ja się wyprowadze.- spojrzała na mnie.
-Co? Jak to?- wbiłam w nią wzrok.
-On nie może od tak wszystkiego rzucić.- westchnęła
-A ty możesz?
-Av.. wiem, że między mną, a nim nie było dobrze. Byłam na niego zła..jestem zła, ale.. on ma raka. Zdradził mamę, to fakt, ale muszę mu pomóc. On musi z tego wyjść, to mój tata.- wyłkała ostatnie słowa.
-Rozumiem Tay, rozumiem- podeszłam bliżej i przytuliłam dziewczynę.- powiedz mi tylko- odsunęłam się od niej i spojrzałam w niebieskie oczy- czy to aż tak daleko?
Posmutniała. Zrozumiałam, że daleko. A nasze plany?- chciałam powiedzieć. Studia, mieszkanie, wyjazd? Nie chciałam być samolubna, wiedziałam, że rodzina jest najważniejsza, ale jak sobie poradzimy oddzielnie?..Ona tak, a ja? Zawsze się mną opiekowała.
-Oregon- wyszeptała
-Oregon?- jęknęłam
-Mi też jest przykro.- odparła, jednak na całe szczęście już nie płakała.
Zamówiłyśmy ciepłą czekoladę. I rozmawiałyśmy, ze szczególną starannością omijając temat jej taty i wyprowadzki, a na dodatek wszystkiego, co mogłoby wiązac się z płaczem. Jej skóra przybrała nawet cieplejszego koloru, a jej oczy nie były juz tak czerwone. Nawet kilka razy posłałami swój słodki uśmiech. Chciałam się nacieszyć jej obecnością i nie pytać kiedy wyjazd. Rozmawiałyśmy dużo o ciąży mamy, o chłopakch, o szkole. O wszystkim i o niczym. Do czasu aż ujrzała coś na zewnątrz.
-Tylko nie to- wyjęczała
Odwróciłam się i spojrzałam za szybę. Była tam ich cała paczka. Co do jednego. Przed wejściem dwa samochody i motocykl.
-Pięknie- burknęłam.
-Tom nie może zobaczyć mnie w takim stanie.. chociaż tak czy siak wyjeżdżam.-wzruszyła na koniec ramionami- w takim razie nie mam już u niego żadnych szans.
-Może uda nam się ich jakoś wyminąć?- szepnęłam do niej kiedy wchodzili do restauracji.
- Nie sądze- odparła niezadowolona gdy wyczuła na nas spojrzenie Rachel...
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24Na tle motorów kagooollo... maxima24... maxima24... maxima24Lately quen... maxima24... maxima24