instagram- siemaxsiema, zapraszam:)
Mimo wszystko cz. 3 cd.
- Siebie na tacy - prycha jeden z nich. Przewracam oczami, słyszę to niemal codziennie.
- Czego sobie panowie życzą? - Ponawiam pytanie.
- Cztery razy espresso i jedną białą, bezkofeinową - odzywa się drugi, prawdopodobnie jedyny wychowany. Zapisuję złożone zamówienie i odwracam się, by odejść. Gdy czuję dłoń, muskającą mój pośladek przeszywa mnie dreszcz, a twarz pąsowieje ze złości. Staram się zignorować nadchodzące uczucie gniewu i ruszam przed siebie w kierunku drzwi do kuchni. W momencie, gdy przekraczam próg puszczają mi nerwy. Czuję jak moje ciało ogarniają drgawki. Czuję złość i upokorzenie. Z trudem podnoszę dłoń, by wyciągnąć filiżanki jednak ręce trzęsą mi się tak bardzo, że upuszczam jedną, a ona z hukiem ląduje na płytkach, rozbijając się na setki małych kawałków.
- Audrey? Co się stało? - pyta Corrine.
- Nic. Czy mogłabyś zanieść zamówienie do ósmego stolika? - podaję jej swój notes.
- W porządku, ale najpierw powiedz mi, co się stało? - kładzie mi dłoń na ramieniu, a ja mimowolnie się wzdrygam. Widząc moją reakcję cofa się o krok. Nie zwracam uwagi na jej pytające spojrzenie i zabieram się za sprzątanie potłuczonej filiżanki. Kilka minut później udaje mi się nieco uspokoić. Mogę więc wracać do pracy.
- Stolik numer 9 - informuje mnie przyjaciółka, oddając mi notes. Uśmiecham się do niej z wdzięcznością. Biorę tacę z lunchem i ruszam przed siebie. Staram się nie myśleć, że zaraz znowu przejdę obok przyprawiającego mnie o mdłości, napaleńca po czterdziestce. Szybkim krokiem pokonuję odległość dzielącą mnie od dwojga młodych ludzi. Oddycham z ulgą, gdy jestem już na miejscu. Błyskawicznie opróżniam tacę, by w równie błyskawicznym tempie wrócić do kuchni.
- Prosimy rachunek - zatrzymuję się w pół kroku i powoli odwracam w kierunku gości.
- Oczywiście, zaraz przyniosę - mówię, siląc się na spokojny ton. Z całych sił próbuję przywołać uśmiech, ale nic z tego. Jedyne, na co udaje mi się zdobyć, to grymas, który z uśmiechem nie ma nic wspólnego. Już mam odejść, gdy znowu odzywa się łysiejący skurwiel.
- Jest pani wolna dzisiaj po pracy?
- Słucham? - dukam niewyraźnie.
- Pytam czy jest pani wolna dzisiaj po pracy? - powtarza, a ja zastanawiam się czy się przesłyszałam.
- Chyba nie bardzo rozumiem - patrzę na niego coraz bardziej zdziwiona. Jego towarzysze przyglądają mi się, wymieniając między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Wtedy mężczyzna wstaje i zbliża się do mnie. Staje bardzo blisko, za blisko.
- Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi. Od kilku dni pożerasz mnie wzrokiem - słysząc te słowa parskam śmiechem. Gość jest nienormalny.
cdn.
Patrycja