Na śmierć i życie, cz. 3! Zapraszam! http://www.photoblog.pl/opowiadaniazsercemx3/172965692/na-smierc-i-zycie-cz-3.html
Wszystko tak samo cz. 32
Wróciła do Polski po kilku latach. Na wakacje złapała posadę kelnerki w jednej z najlepszych restauracji w Warszawie. Nie była wystarczająco dobra na kucharza- według nich. Tata przebywał tam akurat w sprawie swojej pracy. Trafił do jej restauracji w czasie poszukiwania miejsca na obiad. Od razu mu się spodobała. Długo prosił ją o spotkanie- mama jest niezależną kobietą. W końcu się zgodziła. Po dwóch latach tata oświadczył się jej. Rok po ślubie urodziłam się ja. Kiedy miałam 5 lat, a Paulina 3, przeprowadziliśmy się do Paryża. Mama wróciła do miasta, które pokochała, za to nas rzucili na głęboką wodę. Musiałam się nauczyć języka, oswoić z kulturą. Czułam się tam obco. Kiedy pierwszego dnia poszliśmy na spacer, byłam przerażona. Przez całą podróż tutaj, płakałam i błagałam rodziców, żebyśmy wrócili do Warszawy. Idąc po wieżę Eiffla, mijaliśmy wielu ludzi, którzy, z mojego punktu widzenia, wydawali z siebie dziwne odgłosy, podobne do charczenia. Szczerze się ich bałam. Jednak, kiedy zobaczyłam trawę wysypaną kwiatami, a po środku wielką, kilkusetmetrową wieżę, nie było sposoby, żebym się w niej nie zakochała. Cały strach minął, a ja poczułam ogromną sympatię do tego miasta. Kiedy dwa miesiące temu rodzice oświadczyli mi i Paulinie, że wracamy do Polski, rozpłakałam się. Nie chciałam znowu zmieniać miejsca zamieszkania. Bałam się tego, że tym razem się nie zaaklimatyzuję i moje życie zmieni się w koszmar. I zastanawiam się, czy tak właśnie się nie stanie. Mijam cukiernię i kieruję się w stronę stadionu, o którym powiedział mi Filip. Wyciągam telefon z kieszeni i sprawdzam godzinę. Jest 6:02. Przełączam piosenkę, po czym chowam urządzenie. Tęsknota za Paryżem nasiliła się, czuję ogromny smutek i chęć powrotu tam. To było zdecydowanie lepsze życie. Dobiegam na stadion. Kieruję się na bieżnię. Dwa kółka, jak najszybciej się da. Czas start. Włosy, które wypadły mi z koka, wpadają mi na oczy. Wiatr smaga moje policzki, szumi mi w uszach. Zapominam o wszystkich moich problemach, bo teraz liczę się tylko ja i meta.
***
O 6:40 wchodzę do domu. Temperatura na dworze jest już wysoka, a to przecież dopiero ranek. Czuję, że potrzebuję prysznica. Z kuchni wychyla się Paulina. Robi zawiedzioną minę i wraca do pomieszczenia.
-Nic nie kupiła- słyszę jej smutny głos.
Przewracam oczami i wbiegam na górę. Zrzucam z siebie spocone ubrania i wchodzę pod prysznic. Po chwili po moim ciele spływa strumień chłodnej wody. Nalewam sobie na dłoń trochę żelu i zaczynam się masować. Po łazience rozchodzi się świeży zapach pomarańczy. Spłukuję się. Wychodzę z brodzika i owijam się szczelnie ręcznikiem. Myję twarz i smaruję ją kremem z marchewką i słonecznikiem. Wchodzę do pokoju i otwieram szafę. Staję przed ogromnie trudnym wyborem. Co ubrać do szkoły? Decyduję się na różową, zwiewną sukienkę, bo na dworze jest już ciepło, a co dopiero będzie za godzinę. Zbiegam na dół. Mama zrobiła jajecznicę. Mmm, pycha. Siadamy wszyscy przy stole. Tata posyła mi zatroskane spojrzenia ale staram się przez cały czas uśmiechać, żeby nie miał powodów do zmartwień.
cdn.
Priim