ZAKOCHANA LESBIJKA
CZĘŚĆ SIÓDMA
Ale postanowił zostawić stojącą pod koszem czarną i pomóc leżącej na ziemi z bólu Nadii.
- Kochanie nic Ci nie jest ? Możesz wstać w ogóle ? pytał bardzo opiekuńczym tonem głosu Kejs.
- Boli strasznie bardzo boli.
- Zadowolona z siebie jesteś ? powiedział jeszcze odwracając się w stronę Anastazji.
- Już Ci pomogę& - powrócił do sytuacji Nadii.
- Kasprian , proszę Cię pomóż mi - powiedziała dziewczyna, ocierając ręką łzę spływającą po jej oku.
- Oczywiście, że Ci złotko pomogę.. Już nie waż mi się płakać, wszystko będzie dobrze, jestem z Tobą !
- Dziękuję
- Nie ma za co myszko - odpowiedział chłopak, całując dziewczynę delikatnie w ten sam policzek, po którym to spływała jej łza.
- Próbujemy się podnosić ?
- Nie boje się.
- Ale złotko, musimy zobaczyć, czy masz nogę złamaną, czy kostkę skręconą czy co się stało ja lekarzem nie jestem, ale razem damy skarbie radę.
- No dobrze, to pomóż mi wstać ale proszę Cię, powoli i delikatnie, bo strasznie mnie to boli.
- Dobrze myszko, nic Cie nie zaboli nawet , zobaczysz.
- To na trzy cztery ?
- Dobrze policzymy do trzech i na trzy podnosisz się a ja Ci ze wszystkich sił pomagam.
- No dobrze
- To Ty się szykuj i powolutku liczymy raz.
Dwa
Trzy
Dziewczyna wrzeszcząc przeraźliwie z bólu, ledwo co podniosła się. Niestety nie dała rady utrzymać się na tej nodze, zbyt duży ból. Gdy tylko się podniosła od razu leciała znów w dół, Kasprian nie mógł na to pozwolić i natychmiast złapał dziewczynę w swe objęcia.
- Jeeeju, przepraszam Cię jestem takim słabiakiem , nawet ustać nie potrafię.
- Kochanie, Ty mi tu nie bredź skoro boli Cie nóżka, to normalnie, że na niej nie możesz ustać. Nie marudź mi tu. Nie wiem co z nią jest. Chodź teraz i zaniosę Cię do Toma do domu i tam się zastanowimy, w razie czego to może wezwę mame i zawiezie nas do szpitala, a może będzie Toma mama w domu.
- Dlaczego tyle dla mnie robisz ? Poza tym nie dasz rady mnie unieść tyle, ja ciężka jestem.
- Ale dla mnie to nic trudnego, trzymaj się mnie mocno za szyję i idziemy.
- Ei Tom, choć do Ciebie idziemy - krzyknął od razu do Toma chłopak.
Anastazja nie mogąc już dłużej się temu przyglądać, czyli swojej przyjaciółce, która znajduje się w objęciach chłopaka na , której jej zależy a także co widziała jemu, niewytrzymała presji i jeszcze oburzona wróciła do domu. Nadia teraz, kiedy tak jej potrzebowała , bo nie dość, że cierpiała i to jeszcze z jej powodu , to nawet nie mogła z nią porozmawiać i pożalić, bo ta sobie po prostu poszła na łatwiznę i wróciła do domu.
A reszta ?
Kejs bardzo dzielnie, jak prawdziwy bohater niósł Nadie na rękach do domu przyjaciela.
Ani razu nie zapisnął, ani nawet nie przystanął z powodu zmęczenia pomimo tego, że Nadia aż taka lekka nie była a po takiej odległości przebytej, każdy normalny człowiek mógłby nawet padać ze zmęczenia.
Do domu Jacka było już niedaleko, Nadia nadal cierpiała z bólu i bała się, że noga będzie złamana i początek wakacji jak dla niej rozpocznie się fatalnie. Ale jednocześnie była niezmiernie dumna i zadowolona, że natrafiła w swoim życiu na takiego chłopaka jakim jest Kasprian ta jego niesamowita czułość, opiekuńczość, bohaterstwo.
Dotarli już. Znaleźli się pod domem Jacka. O tyle było w tej całej sytuacji dobrze, że chłopak mieszkał w domku jednorodzinnym i nie musieli pokonywać jeszcze dodatkowych schodów. Okazało się, że nikogo u Toma nie było, czyli szanse z dotarciem samochodem do szpitala były marne, wręcz zerowe. Kejs nadal dzielnie wniósł dziewczynę do salonu na dole i położył ją na łóżku.