Mróz zmroził wszystko dookoła. Zapanowała biała cisza. Śnieg pokrył każde nawet najmniejsze gałązki drzew. Maszerowałam odśnieżonym chodnikiem. W prawej ręce trzymałam telefon, lewą poprawiałam słuchawkę u uchu, bo miałam wrażenie, że jak tego nie zrobię to owa słuchawka za moment wypadnie. Na odtwarzaczu wybrałam swoją ulubioną piosenkę, zgłaśniając na maxa oddałam się kompletnie muzyce. Jak robiłam to codzień. Zmarznięte ręce włożyłam w kieszenie spodni. Obserwowałam miasto, którego tak nie nawidziłam. Dlaczego? Może po prostu znudzona byłam monotonnością codziennej egzystencji. Kiedyś moje postanowienia brzmiały tak: "Kiedy skończę szkołe, uciekne z tego miasta, będę żyła szczęśliwie. Znajdę kogoś komu oddam się w całości, będę czuła się potrzeba i będę kochała czując się kochaną" Na same wspomnienia mam ochotę wybuchnąć ironicznym śmiechem. Dawno i nie prawda. Kiedy już dorosłam, zrozumiałam, że życie jest inne... to nie słoneczko i kolorowe tęczę. To wojna, bitwa o przetrwanie. Czułam coraz mocniejszy chłód na rękach, więc wcisnęłam je głębiej w kieszenie. Codzień przechodząc obok tych samych budynków, idąc tym samym chodnikiem, ucząc się w tej samej szkole. Porażka. Niby było okay, ale to mnie bardzo demobilizowało. Mój stan psychinczy był w tak krytycznym stanie, że niemogąc już dłużej dusić w sobie emocji usiadłam na pobliskim murku i zaczęłam beczeć jak głupia. Kiedy już poczułam się lepiej i trochę uspokoiłam zeskoczyłam z murku. Pochyliłam się do torby, schowałam w niej telefon wraz z słuchawkami. Zamknęłam torbę, wyprostowałm się sięgając do kieszeni kurtki po lusterko. Wtedy zauważyłam czyjąś postać stojącą tuż na wprost mnie.
- Cześć. - odezwał sie zachrypłym męskim głosem.
Był wysoki, szczupły i... cholera! Wykrzyknęłam w duchu. Słodki, czarujący, jednym słowem przystojny.
- Cześć - odpowiedziałam omiatając go wzrokiem.
- Zauważyłem cię już wcześniej, jak szłaś. - Zamilkł przyglądając mi się. A ja zastanawiałam się czego on ode mnie chce. - Miałem zamiar podejść i zapytać czy może potrzebujesz czyjegoś wsparcia, ale tak płakałaś, że.. trochę się bałem. -Kontynuował uśmiechając się szeroko, a na policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
- Bardzo śmieszne - odpowiedziałam lekko oburzona. - Tak pocieszasz ludzi, kpiąc z nich? Jeśli tak, zmień taktykę, bo to nie działa.
- Boże - wyjąkał zmieszany.
- No co? - zawsze byłam pyskata, ale jeśli on chce pogorszyć moją sytuację to niech sobie idzie, pomyślałam.
On tylko wzruszył ramionami. I wyciągnął przede mną opakowanie chusteczek. Spojrzałam na niego pytająco. Gestem skłaniał mnie do wyciągnięcia jednej.
- Nie potrzebuję już dzięki. - mówiłam patrząc gdzieś w bok.
Zaśmiał się gardłowo, spojrzałam na niego i znów te urocze dołeczki, które tak na mnie działały.
- Potrzebujesz, uwierz mi. - śmiał się wypowiadając słowa. - No bierz.. - uniósł brwi.
Wyciągnęłam, więc rękę w strone chusteczek. Chciałam sięgnać po jedną, kiedy on cofną dłoń.
- Tylko najpierw musisz poprosić. - zacisną usta.
- Słucham? - ten facet zaczynał mnie już wkurzać, gdyby nie ten jego wzrok, wygląd. - Przed chwilą sam mnie namawiałeś.
- Przed chwilą nie chciałaś skorzystać z mojej propozycji.
- Zmieniłam zdanie.
- Za późno. Ale zawsze jeszcze możesz poprosić. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie dziękuję - odpowiedziałam z mocnym akcentem.
- Więc radzę spojrzeć w lusterko.
Nie pewnie wyciągnęłam lusterko z kieszeni, uniosłam je przed sobą i przejrzałam się. O fuck! Przeklełam pod nosem. Od płaczu cały makijaż spłynął mi po twarzy. Pod oczami miałam czarne plamy rozmazanego tuszu.
- Proszę! - powiedziałam szybko, patrząc na niego z dołu. Wyciągając ręke po chusteczkę.
- Chyba zmieniłem zdanie - Schował chusteczki do kieszeni. Uśmiech pojawił się na jego twarzy. Zerknął na telefon. Zrobił krok do tyłu. - Cóż powinienem już iść to do zobaczenia. Wymawiając te słowa spojrzał mi głęboko w oczy, aż przeszły mnie dreszcze. To ja pierwsza spóściłam wzrok nie wiedzieć czemu, a on odszedł. Jeszcze raz uniosłam lusterko w dłoni i przejrzałam się w nim uświadamiając sobie, że przez całą rozmowę z nieznajomym chłopakiem wyglądałam właśnie tak. Okropnie i strasznie. Szybko zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu jakiejś chusteczki lub czegoś podobnego.