CZĘŚĆ LV (1)
- Nie chcę tracić dziewczynek - Wyszlochałam znów układając głowę na kanapie i patrząc na Johna.
- Nie stracisz - Odezwał się i właśnie w tym momencie do pokoju wbiegł James, a za nim Margaret.
- O matko - Szepnął chłopak kiedy tylko mnie zobaczył.
- Wyjdźcie wszyscy poza Johnem i oczywiście Kate - Zarządziła położna nie bawiąc się w żadne delikatności.
- Chcemy zostać - Zaprotestowała Nancy.
- Błagam, nie ma na to czasu. Wyjdźcie - Margaret spojrzała surowo na obie dziewczyna klęczące przy mnie.
- Nie może nas pani wygonić - Odezwała się tym razem Elizabeth.
- Dziewczyny, chodźcie - Odezwał się James. Tym razem pokiwały tylko odmownie głowami i dalej tkwiły na swoim miejscach.
- Nie kłóćcie się - Poprosiła pielęgniarka klękając przy łóżku i otwierając niewielką apteczkę. - Wyjdziecie czy nie?
- Błagam, niech ktoś coś zrobi, to boli - Wypłakałam mocniej ściskając dłoń Johna. Poczułam jak mój narzeczony ociera mi policzki, a po chwili delikatnie całuje w czoło.
- Dobrze, wyjdziemy - Powiedziała w końcu Elizabeth i szturchnęła delikatnie Nancy aby i ta się podniosła. Po chwili obie były już na holu, a James zamykał za nimi drzwi mówiąc krótkie:
- Powodzenia.
- Dziękuję, przyda się - Wyjąkałam spoglądając na niego. Kiedy w pokoju zostałam już tylko ja, John i Margaret zaczęłam powoli się rozluźniać.
- Bardzo dobrze, odpręż się chociaż trochę - Pochwaliła kobieta i położyła mi na czoło chłodzący okład.
- Co teraz? - Spytał John.
- Pomóż mi rozebrać ją od pasa w dół. Potem zejdź na dół i przynieść jakieś prześcieradło żeby podłożyć to Kate pod ciało. Możesz wziąć nawet dwie sztuki. Kocyki dla dzieci chyba będziecie mieli tutaj, więc potrzeba mi jeszcze tylko ciepłej wody.
- Dobrze Kiwnął głową John i delikatnie mnie rozebrał. Pocałował mnie w czoło i szybko wybiegł z pokoju. W tym czasie Margaret nakryła mnie jakąś cieniutką narzutą.
- Pomyślałam, że możesz czuć się skrępowana - Odpowiedziała na moje nieme pytanie zadane wzrokiem.
- Dziękuję. Co będzie z dziećmi? Dlaczego krwawię? - Spytałam patrząc na nią.
- Podejrzewam, że krew to efekt stresu i zmęczenia. Miewałam już takie przypadki, więc spokojnie. Zapewniam cię, że niedługo przestaniesz krwawić, a dzieciom to nie grozi.
- Nawet nie wiesz jaka to dla mnie ulga - Odetchnęłam.
CDN.
SYLWIA