CZĘŚĆ 7
- W takim razie my wyjdziemy - Odrzekł po czym wstał i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić złapał mnie za rękę i wyciągnął z kawiarni. Poszliśmy w stronę parku.
- Przepraszam cię za nią. Nie jest wredna z natury. Chodzi o to, że moja była dziewczyna jest jej przyjaciółką. Wkurza się na mnie za to, że zerwałem z jej kumpelą i próbuje upokorzyć na wszystkie możliwe sposoby. A wie kiedy mi na kimś zależy. I świetnie to wykorzystuje.
- A na mnie ci zależy? - Zapytałam cicho.
- Będziesz moją przyjaciółką. Ja to po prostu wiem - Odparł pewnie. Po chwili oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem i zanim się obejrzałam już szłam żwirowymi alejami parku miejskiego. Było to naprawdę piękne miejsce. Wszędzie rosły kwiaty, a na środku wybudowano fontannę, wokół której biegały uradowane dzieci. Spacerowaliśmy jeszcze jakieś 20 minut, kiedy podszedł do nas taki przysłowiowy dres.
- Młody, powiedz Kamilowi, że albo da mi hajs za ostatnią działkę albo gorzko tego pożałuje - Rzucił wystawiając pięści w stronę nastolatka.
- Przekaże, daruj sobie - Odparł chłodno Marcin, złapał mnie za rękę i pociągnął w przeciwną stronę. Kiedy znaleźliśmy się w dość dużej odległości od tego pozera spytałam cicho:
- Kim był ten typ?
- Jest dilerem. Mój brat bierze od niego towar. Uzależnił się - Odparł beznamiętnie.
- A ty?
- Co ja? - Spytał zdezorientowany.
- Czy ty też ćpasz...
- Oczywiście, że nie! Co za zniewaga! - Odparł udając oburzonego i zaczął mnie łaskotać. W napadzie śmiechu upadłam na trawę i zaczęłam się po niej tarzać.
- Wierzę! Przepraszam! Boże, Marcin! - Krzyczałam w przerwach między śmiechem i bezskutecznymi próbami ucieczki. Kiedy nie miałam już siły na nic i ledwo oddychałam Marcin położył się obok mnie na trawie prawie tak samo zmęczony. Chwilę leżeliśmy tak patrząc w niebo kiedy spytał wreszcie:
- I jak? Poddajesz się?
- Nie - Rzuciłam i zaczęłam biec. Ganialiśmy się tak wokół ławek i krzewów kiedy on wreszcie złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale odwróciłam wzrok w bok i odsunęłam się zanim do czegokolwiek doszło.
- Wiesz, może powinniśmy już wracać? Zaczyna się ściemniać - Powiedziałam wciąż nie patrząc mu w oczy.
- Masz rację, chodźmy - Ruszyłam w stronę domu, a Marcin szedł obok mnie. Nie odzywał się i za to byłam mu strasznie wdzięczna, bo miałam czas na przemyślenia. Czy on chciał czegoś więcej? Co powiedziałyby Oliwka i Nasta? Co teraz u nich słychać? Czy ja i Marcin będziemy tylko przyjaciółmi? Wiedziałam tylko jedno. Ja chciałam tego pocałunku. Nie wiem dlaczego, ale chciałam tego doświadczyć.
CDN.
SYLWIA.
Słuchajcie, słuchajcie!
Opowiadanie Baśki zostanie dodane kiedy mi skończy się wena lub nie będę nadążała z pisaniem. ;3
Mamy strsznie wysokie statystyki jak na tak krótką działalność jednak miło byłoby gdyby owe liczby znalazły swe odzwierciedlenie w komentarzach i 'fajnych'. Zależy nam też na rozpowrzechnieniu tego fbl i liczymy na Waszą pomoc w tej sprawie. ; >