Kupie czerwone wino i usiądę na dywanie
i będę się sama ze sobą sprzeczała
że już cię nie kocham.
Nie będę rysowała serduszek na marginesach,
nie będę pisała Ci słodkich sms'ów,
nie będę się dla Ciebie zmieniała.
Nie przysłonisz mi świata.
Zabiłam serce.
Z zimną krwią, z premedytacją.
Przestało zadręczać mnie swoim tęskniącym pukaniem.
Nie wiesz jak bardzo nie chciało mi przejść przez gardło
"ja ciebie też"
gdy tysiączny raz wyznawałeś mi miłość
i patrzyłeś na mnie oczekująco.
Uwierz, mnie też było trudno.
A przecież miłości nie ma.
Jest tylko człowiek otumaniony hormonami i chemią,
pragnący wznieść w szare życie coś ciekawego, namiętnego i szalonego.
Jest tylko chęć wzniesienia się na wyimaginowane podium,
na zaszczytne pierwsze miejsce i chełpienie się własną cudownością i szlachetnością,
że mimo wszystko potrafi się kochać.
Jesteś silna. Jesteś cholernie silna.
Musisz tylko się ogarnąć i przestać żyć dla innych.
Zacząć żyć po swojemu.
Upadek z trzeciego piętra jest równie tragiczny
w skutkach jak upadek z wysokości stu pięter.
Jeśli już mam spadać,
niechaj będzie to przynajmniej z wysoka.
- Zasługujesz na kogoś lepszego...
- Chodzi Ci o tych wszystkich, którzy pisali mi wiersze i podrzucali do torebki,
dawali kwiatki zrywane w parku, śpiewali piosenki o miłości próbując patrzeć w oczy,
twierdzili, że jestem najpiękniejsza i najzabawniejsza?
I z zazdrości nie pozwalali swoim kumplom rozmawiać ze mną i przynosili mi kawę,
gdy miałam gorszy dzień, zapraszali na wyjazdy, do kina i na spacer?
I lali się ze mną wodą z fontanny i szukali dla mnie tęczy?
No to mamy problem
bo ja kocham Ciebie, dupku.
- Myślisz, że jeśli usiądę tutaj, w kącie, to nikt nie zauważy że płaczę?
- Ja będę wiedział.
- Tylko dlatego, że Ci powiedziałam.
- Ale ja nie chcę abyś płakała.
- Bo musiałbyś mnie pocieszać, bo źle byłoby ci z tym, że ja płaczę...
- Bo płaczesz przeze mnie.
- Ale płaczę dla siebie. To moje łzy i mój ból,
więc skoro byłeś na tyle bezczelny aby stać się ich powodem,
to daruj sobie tą skruchę.
- Nie płacz!
- A więc nie kochaj mnie.
- Nie kocham...
- To pozwól mi płakać!
Umierałam z miłości przez trzy miesiące.
Nie umarłam. To znaczy,
że z miłości się nie umiera.
Bo jedni mają duszę,
a drudzy mają serce.
Nie pojmuję, jak można być tak zimnym człowiekiem.
Nie pojmuję, jak można zamrozić komuś serce, do tego stopnia,
że nie odbiera ono żadnych bodźców do niego docierających.
"Uśmiechnął się do mnie,
burząc w ten sposób wewnętrzny mur,
jaki wzniosłam, żeby się obronić przed zakochaniem się w nim po uszy."
Kiedy wykrzyczała mu głośne "No Wypierdalaj nie słyszysz!"
popatrzył się na nią błagalnym wzrokiem
i usiadł obok bez żadnych gestów i słów.
Zaczęła go odpychać i walić pięściami w jego duże umięśnione ręce.
Wtedy złapał ją za nadgarstki "Mała uspokój się" i całą roztelepaną i łzach przytulił ją do siebie. Był strasznym skurwysynem, ale pamiętał, że kiedy się na niego drze i płacze tak naprawdę pragnie by przy niej był. Pamiętał. Nie zawiódł. Wiedział, że po raz kolejny ją zranił. Wiedział. Ale poczekał kiedy się uspokoi, wziął ją na ręce, położył do łózka. Przykrył lekko kołdrą pocałował w czoła i wyszeptał ciche "Przepraszam Mała. Będę jutro z samego rano śpij dobrze" mówił to z takim niesamowitym spokojem, bo wiedział, że nie potrafi go zostawić, i nie potrafi mu nie przebaczyć. Wiedział, że takim postępowaniem udowadnia jej, że ją kocha. I co najlepsze miał racje.
Miała ochotę wczołgać się pod łóżko w nadziei,
że mieszka pod nim potwór,
który chętnie by ją zjadł.