KOŁYSANKA - ROZDZIAŁ 28 - NOWY POCZĄTEK - KLIK!
Rozdział 29
"Obawa"
Puls walił w skroniach Vanessy. Oczy demona wisiały tuż nad jej twarzą, a jego szorstkie ręce gładziły jej policzki. Nie czuła łez, które wolno toczyły się po jej twarzy. Wiedziała już co ją czeka. Wyczuwała to. Oboje wyczuwali wzajemne emocje.
Gdzieś obok nich Konrad walczył o życie, a ona nie potrafiła przerwać spojrzenia i pomóc mu w jakiś sposób. Tępo gapiła się w rozżarzone tęczówki, nie dopuszczając do swojej świadomości nawet tego bólu, który teraz rozrywał jej skronie.
- Chodź ze mną. Oddaj mi siebie. - Spokojny ton, przyprawił ją o miłe mrowienie gdzieś w podbrzuszu. - Chodź... - Wyciągnął ku niej swoją dłoń.
Spojrzała w tamtą stronę i zamarła. Każdy jego palec zakończny był ostrzem, z którego spływała krew, a liczne tatuaże pokrywały pomarszczoną już skórę. Powoli przeniosła na niego wzrok, a wtedy cały świat stanął w miejscu. Hipnotyzował ją spojrzeniem, mieszał jej w głowie.
Przymknęła powieki i cicho nucąc jakąś melodię, osunęła się po regale. Udawała. Grała, czuła się jak najlepsza aktorka, drwiąc z demona.
- Nienawidzę cię. - Wychrypiała kilka sekund później, a po chwili rzuciła się na zjawę i przebiła jej klatkę piersiową nożem.
Nieproszony gość roześmiał się szyderczo i zamienił w kupkę pyłu stalowy nóż. Wgramolił się na ladę i swoim cieniem przytłoczył całe światło jakie dawała nikła, stara lampa wisząca tuż nad głową Vanessy.
- Nie bądź śmieszna, Bello. Nie udawaj!
Dziewczyna skrzywiła się.
- Nie mam tak na imię.
- Kłamiesz! - Wymierzył jej siarczysty policzek. - Kłamiesz!
Jej ciało przyjmowało kolejne ciosy, krew zaczęła spływać z jej nosa, a skóra siniała. Cierpiała, płakała i błagała o litość, jednak na próżno. Kilka chwil potem nie czuła już nic. Błogi spokój wlewał się w jej ciało i duszę.
Miarowo zapadała w odrętwienie, moment błogości...
***
- Vanesso?
Konrad? A może to znów on! Może namieszał mi w głowie! Nie chcę wracać do rzeczywistości! Nie! Nie! Nie! Niech los pozwoli mi tutaj zostać!
-Vanesso! Błagam! Ocknij się!
Jej powieki delikatnie zadgrały, a usta lekko się skrzywiły. Wychrypiała jakieś nieskładne zdanie, a jej oddech natychmiast przyspieszył. Konrad z rosnącym niepokojem wpatrywał się jak jej ciałem rzucają przeraźliwe dreszcze.
Usiadł na podłodze i przyciągnął jej wiotkie ciało do siebie. Spędził z nią jeden dzień, nie znał jej, a gdzieś w sercu odczuwał ogromną udrękę, patrząc jak ona cierpi. Bał się o nią, chciał przejąć na siebie jej ból i troski jej życia. Wystarczyło kilka godzin, aby zauroczyć się tą kobietą. Pragnął jej, ale to co odczuwał będąc przy niej to coś więcej niż zwykły pociąg fizyczny. On, wzór powściągliwości i zdystansowania, zakochał się jak szczeniak w kobiecie, która mogła mieć każdego.
- To niemożliwe... - Szepnął do siebie. W tym samym czasie jej ciało znieruchomiało, a z nosa znów zaczęła sączyć się obfita strużka krwi. - Nie zostawiaj mnie...
- Konrad? - Gwałtownie uniosła powieki i niespokojnie poruszyła się w jego ramionach. - Przepraszam... - Rozpłakała się.
- Nie płacz. Postaraj się uspokoić, porozmawiamy na spokojnie.
Opowiadanie należy do mnie. Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie całości lub fragmentów zabronione.