KOŁYSANKA ROZDZIAŁ 29 - OBAWA - KLIK!
Rozdział 30
"Być może?"
Strach nie odstępował Vanessy na krok przez kilka następnych dni. Chodziła jak struta, wszędzie doszukując się zagrożenia. Głowę rozsadzał jej ból zmęczenia i senności, a oczy okalały ciemne smugi. Przekrwione białka kontrastowały z zielenią tęczówek. Wydawało jej się, że cały świat stoi przeciwko niej, a ona tak naprawdę nie jest w stanie sobie z tym poradzić.
Konrad zatroskany spoglądał na nią, martwił się. Od ferelnego pierwszego dnia pracy gorzkniała i zamykała się w sobie. Rzadko kiedy odzywała się, a jej mina była równie żałosna jak pogoda za oknem - ciągle lało.
- Vanesso? - Konrad po raz kolejny próbował przerwać napiętą atmosferę. - Co robisz dziś po pracy? Masz może jakieś plany?
- Hm... Właściwie nie, ale nie mam ochoty na nic. Chciałabym wrócić do domu i położyć się we własnym łóżku. Potrzebuję snu...
- Nie ma mowy! - Nie mógł już dłużej hamować emocji. - Zabieram cię na kolację czy ci się to podoba, czy nie! - Ciężko dysząc opadł na stare, antyczne krzesło.
Zaniemówiła i wlepiła w niego nieprzytomny wzrok. Nie udawał, wiedziała to. Z jednej strony wystraszyła się, a z drugiej podobała jej się ta zmiana jaka w nim nastąpiła.
Dopiero teraz zauważyła z jaką starannością dobrał strój - idealnie wszystko do siebie pasowało. Włosy, zwykle elegancko zaczesane, były zmierzwione przez wiatr, a lekki zarost był zwieńczeniem całego dzieła. Konrad bez dwóch zdań wyglądał o kilkanaście lat młodziej.
Vanessa przygryzła dolną wargę i delikatnie się uśmiechnęła.
- Z chęcią zjem z tobą kolację, ale mam jeden warunek... - Pytająco na nią spojrzał. - Przyrządzę ją u mnie w domu.
Roześmiał się i ochoczo przytaknął.
- To jesteśmy umówieni.
Dzień nieubłaganie wlókł się, a wskazówki zegara jakby stanęły w miejscu. Konrad co chwilę spoglądał w jego stronę i za każdym razem z małym ukłuciem gdzieś w sercu dochodził do wniosku, że zostało jeszcze tak dużo czasu to ich kolacji.
- Nie mogę znaleźć tej chińskiej wazy. Widziałeś ją może? - Kobieta wysunęła głowę zza drzwi zaplecza.
- Sprzedałem ją, moja droga. - Vanessa lekko się zaczerwieniła. - Przed kilkoma minutami.
- Ah... Nie zwróciłam uwagi. - Oparła się ramieniem o framugę drzwi i nieświadomie otuliła dotykiem dłoni swój brzuch.
- Nie możesz się już doczekać, kiedy ta mała istotka znajdzie się w twoich rękach? - Powiedział tak, jakby czytał w jej myślach.
- Tak! - Prawie krzyknęła. - Mój aniołek już niedługo będzie ze mną. Nawet nie wiesz jak się cieszę! - Wesoło się roześmiała.
- Wiem.
- Niby skąd? - Ironicznie uniosła jedną brew.
- Widzę to w twoich oczach, Van. One cię zdradzają za każdym razem. - Wyszedł zza lady i zbliżył się nieco do kobiety. - To one są wszystkiemu winne, mała czarodziejko. - Musnął wargami jej usta i szeroko się uśmiechnął.
Opowiadanie należy do mnie. Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie całości lub fragmentów zabronione.
Inni zdjęcia: :) dorcia27001511 akcentovaTyłem synu nacka89cwaczerwiec - czas róż elmarRoll out pamietnikpotworaZaproszenie aceg:) nacka89cwa:) nacka89cwaPalma nacka89cwaBywam często. ezekh114