prawie 2000 tysiące wyświetleń ! - jesteście najlepsi ;*
Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 29
Maks długo leżał otulony ciemnością, nie mieściło mu się to wszystko w głowie. Nie miał pojęcia jak powie o tym Lenie. Rodzinę stawiała zawsze na pierwszym miejscu, załamie się jak dowie się o śmierci najbliższych. To bardziej pewne, niż to, że jutro znów zaświeci słońce. Miał niemały chaos w głowie. Bał się, że przez to, że usłyszy to od niego może go odtrącić.
Przekręcił się na drugi bok i sięgnął po laptopa. Musiał w końcu trochę popracować, i tak już zaniedbał swoje obowiązki. Firma nie może funkcjonować bez prezesa. Odpalił pocztę, a chwilę potem zaczął zmagać się z prawie tysiącem nowych wiadomości. Czekała go pracowita noc.
Nie odczuwał zmęczenia, jedynie senność zaczęła chwytać go za stopy. Leniwie podniósł się z łóżka i skierował w stronę kuchni. Mocna kawa powinna odpędzić ochłapy snu. Gdy zamierzał włączyć ekspres, rozległ sie trzask rozbijanej szyby.
Ciarki przeszły po jego plecach. Najciszej jak potrafił szedł w stronę, gdzie słychać było jakiś szmer. Cienie biegały po ścianie - bez wątpienia był to ktoś dobrze zudowany. Przysunął swoje ciało do szafy i lekko wychylił głowę. Dwóch mężczyzn siłowało się z sejfem, który wcześniej ukryty był pod dużym obrazem.
Maks ostrożnie wycofał się i wybrał numer do ojca. Kilka minut potem zakradł się pod dom i stanął niedaleko wybitych drzwi tarasowych. Czekał w ukryciu na wsparcie, jednak te nie pojawiało się. W końcu postanowił sam działać, czekał na moment, gdy jeden z nich oddali się. Wtedy będzie mógł chociaż spróbować pokonać go.
Wydawało mu się, że zegar stanął w miejscu. Obserwował ich, jednak ci dwaj tak jakby przeczuwali podstęp i trzymali się razem. Devere postanowił jakoś wybawić jednego z włamywaczy. W głowie szybko ułożył plan.
Wziął w dłonie nieduży kamyk i rzucił nim w stronę domu. Rozległ się cichy stukot, a kilka sekund potem z mieszkania wyczłapał się jeden z mężczyzn. Uważnie obrzucił spojrzeniem okolicę, gdy odwrócił wzrok w przeciwną stronę, niż kryjówka Devere - Maks rzucił drugi raz.
Chłopak podskoczy do góry i powoli szedł w stronę powstrzymywającego się od chichotu biznesmena. Wyciągnął broń, skierował ją w stronę dużego kamienia. Maks obszedł go do okoła i z całych sił uderzył w głowę włamczywacza. Przebrał się w jego ubrania i skierował w stronę domu.
Drugi z nich nawet nie zorientował się, że jego kolega wrócił trochę odmieniony. Przede wszystkim większy i szerszy w barkach. Devere chwycił krzesło, a chwilę potem ogłuszył nim mięśniaka. Facet ciężko upadł na szkło, momentalnie tracąc przytomność. Maks miał niewiele czasu, żeby zanieść tych dwóch do piwnicy i jeszcze obezwładnić. Postanowił nie tracić cennych sekund. Dwadzieścia minut potem włamywacze siedzieli związani przy ścianie z zakneblowanymi ustami.
Devere postanowił czekać. Siedział i wpatrywał się w niewzruszony wyraz twarzy młodszego chłopaka. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. Cały wytatuowany z kilkoma kolczykami na twarzy. W końcu na jego buzię wpłynął grymas bólu. Powoli podniósł głowę i nieobcenym wzrokiem obrzucił pomieszczenie. Kilka minut zajęło mu zanim całkowicie doszedł do siebie.
- Czego chcecie? - Maks rzucił bez żadnego wstępu.
Obezwładniony napastknik skierował w jego stronę rozbawione spojrzenie.
- A jak myślisz? Ten dom to prawdziwy zamek skarbów.
- Chłopczyku, dobrze wiem, że wasi ludzie zabili niewinnych ludzi...
- Niczego nam nie udowodnisz - przerwał mu. - Ja nie mieszam się do zabójstw, to nie moja działka.
- A kogo?
- Tego nikt tak naprawdę nie wie. Nie znam mojego "pracodawcy". Nie ujawnia się - Devere gwałtownie podniósł się i chycił stary nóż.
- Albo zaczniesz gadać, albo pozbawię cię kilku palców. Wybieraj - szybko zbliżył się do przerażonego napastnika.
- Ale ja naprawdę nie wiem!
- Kłamiesz!
- Chłopak mówi prawdę - wychrypiał drugi z włamywaczy. - Nikt nigdy go nie widział. Nawet Miszka...
- Skąd ją znasz?!
- To chyba oczywiste, pracuje z nami - podniósł na niego smutne spojrzenie. - Powiem ci coś, on chce tylko dostać w swoje ręce jedną osobę...
- Kogo?
- Naprawdę się nie domyślasz? - fuknął. - Lena to obsesja tego kolesia. Zrobi wszystko, żeby w końcu mieć ją na własność...