Nie będzie to historia wielce romantyczna albo, że para zna się od dziecka. Historia ta ma w sobie wiele niefortunnych wypadków, bo przecież nic nie jest przewidywalne. Ale od początku. Był 2 sierpnia 2012 roku. Piotrek, mój kuzyn, miał wtedy urodziny. U babci były żniwa. Drugi kuzyn, Łukasz, pijany zadzwonił do kolegi jeszcze z liceum. Miał On na imię Konrad, a ponieważ nie mieszkał daleko to wpadł do babci. Tam zobaczyłam Go pierwszy raz, chociaż słyszałam o Nim już dużo wcześniej. Podczas rozmowy, w 5 sekund, została wymyślona impreza urodzinowa Piotrka, na której znalazłam się i ja, i Konrad. Teraz mówimy, że poznaliśmy się na 'imprezie, gdzie wódka lała się strumieniami' Chociaż żadne z Nas nie lubiło pić. To Łukaszowi właściwie zawdzięczam to, że się z Nim poznałam. Bo to Łukasz dał Konradowi mój numer telefonu. Od tamtej pory pisaliśmy praktycznie ciągle. Poznawaliśmy swoje zalety i wady. Pomimo mojego wyjazdu do Niemczech nie dało się o Nim zapomnieć. Przez te kilka dni zostawił już ślad w mojej psychice. Wszedł do głowy tak po prostu, bez pytania i pukania. Siedzi w Niej do tej pory nawet. Po moim przyjeździe tym razem dziewczyna Łukasza wkręciła mnie na imprezę, na którą miał mnie zawieźć Konrad. Pamiętam jak się stresowałam, oboje myśleliśmy, że nie będziemy mieli o czym rozmawiać. Ale było wręcz odwrotnie, mnóstwo tematów. Chociażby to jak połączył Nas HuczuHucz. Obydwoje go lubimy. Później był mój kolejny wyjazd, tym razem w góry. Powrót i kolejny wyjazd. Tym razem do cioci. W tym samym mieście był Konrad, przyjechał do dziadka. Przez ten tydzień były spotkania, nie we dwójkę, ale całą grupą. Wtedy było też pierwsze Nasze 'spięcie'. Później nadszedł rok szkolny. Częstsze spotkania. Cudowne zachody słońca nad wodą. W końcu przyszedł czas, który teraz chciałabym wymazać z pamięci. Wpakowałam się, teraz dla mnie, w chory związek. Po zerwaniu miałam myśli samobójcze, nacięcia na skórze. Teraz to głupie wiem, ale nie żałuje tego. A Konrad? Był przy mnie. Trwał od początku do końca. Tak właściwie to On wyciągnął mnie z masochizmu. Niedługo później przyszedł czas, gdy dzięki mnie On znalazł dziewczynę, moją koleżankę. Już wtedy w głowie była myśl "On może jednak nie jest tylko zwykłym przyjacielem". Cierpiałam. Nie tyle przez to, że On z Nią był, ale przez Jego kłamstwa. Na początku Naszej znajomości powiedziałam, że każda osoba ma u mnie jedną szanse. Ile On ich dostał ? Nie wiem, nie liczyłam. Ale nie była to jedna szansa. Nie potrafiłam po prostu odejść. Chociaż wiele razy próbowałam. Wtedy była myśl "Ku*wa, oddałam swoje życie w ręce takiego niedojrzałego gnojka". Wiele razy nie widziałam sensu w tej znajomości. Próbowaliśmy zrywać kontakt kilkanaście razy. Ale ciągle wypierałam się swoich uczuć. Tak w tych wszystkich wydarzeniach przyszedł styczeń bieżącego roku. Próbowaliśmy odbudować znajomość, ale budowaliśmy domy z suchego piasku, które po krótkim czasie się rozpadały. On wyjeżdżał na studia. Każde z Nas tęskniło. Ale nikt nadal nie wiedział co siedzi we mnie. Ile uczuć w sobie gromadzę. Wtedy nie było praktycznie nocy, w której bym nie płakała. On musiał niestety wybierać. Albo dziewczyna, albo ja. Wtedy czas się dla mnie zatrzymał, nie wiedziałam co zrobi. Lecz po krótkim czasie dostałam odpowiedzieć, że jestem już tylko ja. Wtedy Jego wiadomości brzmiały tak jakby Jego kłamstwa i to, że musiał wybierać było moją winą.. Cóż, pogodziłam się już z tym. Luty. Czas moich urodzin. Niby wszystko było dobrze, coraz lepiej. Ale to jest tak, że wszystko idzie ku dobrej stronie, aby nagle w ciągu sekundy wszystko rozpaść się miało. Tak raz w szczęściu, raz nad przepaścią szybko minął ten miesiąc. Przyszedł marzec. Dzień wagarowicza, mój kolejny związek. Wtedy to On chciał mnie opuścić. Przez najbliższe dni moje życie należało od moich decyzji. 29 marca, spotkanie z Nim, u mnie. Mój fałszywy list, Jego wyznanie. Moje zerwanie z tamtym chłopkiem. Tego wieczoru był Nasz pierwszy pocałunek. Przyszła Wielkanoc. Niesamowite motyle w brzuchu. Żadne z Nas nie mogło uwierzyć w to co się działo, to przecież mógł być tylko piękny sen. Tak mija czas do tej pory. Nie jest oczywiście idealnie. Ale nie poddajemy się. Znamy się od ponad roku. Razem jesteśmy od ponad 4 miesięcy. Kocham Go niezaprzeczalnie. Nie chce Go stracić przez swoje błędy, ale przecież idealna też nie jestem. Mam wiele błędów na koncie, pewnie wiele jeszcze będzie. Jestem niepoprawną romantyczką, ale jest moim światem. Dalej trzyma moje życie w swoich dłoniach. I pomimo różnicy wieku (prawie 6 lat), liczy się przecież uczucie.
Anonimowe