w poniedziałek zdałam sobie sprawę jak bardzo kocham wiosnę
już wywalam do szafy czapkę, płaszcz, szalik, tyle ciężaru przez całą zimnę,
nawet glany pożegnam z radością...
drugi tydzień ->wtorek ->padam na ryj->nie dożyję piątku.
potem nadchodzi piątek, myślę, że się w końcu wyśpię, a tu jeb i poniedziałek no OH GOD WHY do chuja?
ale dam radę i wyśpię się jak już będę popierdalała moją furą.