Wieczorami bywa ciężko. Tak cholernie ciężko. I choć chciałabym znaleźć powód tego właśnie stanu, to nie potrafię. Może tak po prostu musi być? Może taka już właśnie jestem, że zawsze będę miała takie dni, kiedy mimo iż jest dobrze - i tak dopada mnie zamuła. To mnie kiedyś wykończy. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, ile myśli na sekundę potrafi przelecieć mi przez głowę w takich momentach. A tematyka jest różna. Od wspominania tego co było, rozgrzebywania pozornie zakończonych spraw, przez zastanawianie się nad teraźniejszością, aż do planowania i rozmyślania o tym, co będzie, co może się zdarzyć. Najbardziej chyba boli rozgrzebywanie przeszłości. To jak drapanie starych ran. Do krwi. Nie wyobrażasz sobie jak czasami swędzi mnie całe ciało. To wszystko nie było takie proste, jak się wydaje. Moje życie opiera się na ciągłej walce, która toczy się we mnie. Walka pomiędzy tym, do czego się przyzwyczaiłam, czego nieświadomie chcę, a tym co powinnam. Staram się i zawsze wybieram to, co należy, ale... Problem w tym, że nie mam silnej woli. Muszę mieć naprawdę ogromną motywację, by coś zrobić lub nie robić. Lecz przy różnych okazjach to wszystko i tak wraca. To sie nie zmieni. Ja się nie zmienię. Zawsze będzie tkwić we mnie ta ciemna strona. Ta blokada przed mówieniem o swoich uczuciach, tym co myślę.
Sprzątając w szafce z lekami, przekładając psychotropy, wspominam jak strasznie nie chciałam ich brać, kiedy zorientowałam się, jak działają. Jak otumaniają. Jak wyciszają. Jak pozbawiają Cię możliwości okazywania tego, co czujesz To chyba było najgorsze uczucie... Rozmyślać o czymś bolesnym, chcieć się wypłakać i... Nie móc. Po prostu nie móc. Nie zdajesz sobie sprawy, jak to jest... Chciałabym z Nim o tym porozmawiać, opowiedzieć dokładnie jak to było, tylko ktoś mógłby zadać pytanie - po co? No właśnie, po co. "Po co do tego wracać. To zamknięty temat. To było i już nie wróci. Odetnij się od tego. Nie myśl o tym. Zapomnij..." No i weź zapomnij. Zapomnij o tym, jak notorycznie pieprzyłaś sobie życie, raniąc najbliższych. I przy okazji zostawiłaś na ciele setki (widocznych: mniej, bardziej lub wcale) blizn... Ja wiem, że tak nie można. Nie chcę od nowa tego przeżywać, od nowa umierać. Bo w tamtych momentach bywało tak, że chciałam umrzeć. Ot tak. Byłam tchórzem. Jestem nim. Tylko teraz silniejszym. Tą siłę czerpię od Niego. Dla Niego. Dla Nas. I wierzę, że będzie dobrze... Wybiegając w przyszłość modlę się tylko o jedno. Żeby moje dzieci nie odziedziczyły mojego charakteru. Nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi. Wystarczająco się z sobą męczę. Cóż, podobno to życie kształtuje nasze charaktery i w sumie mogłabym sie z tym zgodzić. Ale co z tego? To nic nie zmienia i tak. Ech...
Chyba idę. Nie mogę spędzić tu ani chwili dłużej, bo naprawdę będzie źle. Muszę się położyć. Wyciszyć. Zagłuszyć myśli słowami z kawałków. I odpłynąć... By wstać jutro, zapomnieć o tym wszystkim, uśmiechnąć się i podziękować Bogu, ze dane jest mi przeżyć kolejny dzień. Dzień, który będzie jedyny taki w moim życiu. Bo każdy dzień trzeba wykorzystywać do maksimum. Nigdy nie wiemy, co może się zdarzyć.
A może śmierć właśnie puka do Twoich drzwi?
Nie otwieraj. Miej ją w dupie. Korzystaj z tego co masz.
ŻYJ.
Inni zdjęcia: :) nacka89cwaJuż za tobą tęsknie bluebird11synek nacka89cwaJa nacka89cwaPobyt w Bydgoszczy. 15.05.2025 adezianDeszczowo elmar... pils93:) dorcia2700;) virgo123;) virgo123