W czasach gdy mieszkaliśmy w Rydułtowach, chodziłam do zerówki.
Pewnego dnia to tata mnie odprowadzał do przedszkola. Z tamtego spaceru pamiętam że była jesień, dużo się śmiałam, miałam na sobie kutrke wiatrówkę w kwiatki (chyba jakieś stokrotki), tata uczył mnie znaków drogowych. Jeden ze znaków zapamiętałam szczególnie dobrze. "Ustąp pierwszeństwa przejazdu". Żółty odwrócony trójkąt z czerwoną obramówką. Zawsze gdy widzę ten znak wspominam ten dzień, był naprawdę wpaniały.
Dzień ojca. Także w Rydułtowach z okazji Dnia Ojca w przedszkolu były zorganizowane zawody, w których udział miały brać dzieci ze swoimi ojcami. Mój tata też przyszedł, pierwszy i ostatni raz. Tak na prawdę to pamietam tylko dwie konkurencje.
1. Ojcowie musieli obrać całe jabłko tak aby skórka została w jednym ciągu, a dzieci miały ich dopingować. Pamiętam jak bardzo byłam tym podekscytowana, co jest troche śmieszne...
2. Tata miał zasłonięte oczy chustką, i musiał narysować mój portret na stojącej przed nim sztaludze. Wyszłam okropnie, bo nos miałam chyba gdzieś za uchem nie mówiąc juz o tym że usta miałam jak z botoksu.
Bynajmniej portrety zabieraliśmy ze sobą do domu. Jak tylko przekroczyliśmy próg naszego domu od razu pobiegłam do mamy do kuchni, taka mnie posadził na blacie a w między czasie mama oglądała "arcydzieło" taty.
Podczas jednego pobytu w Angli u taty:
Tata kulał kluski na obiad, a ja stałam obok troche mu pomagając, trochę z nim gawędząc o dupie marynie, aż do kuchni wbiegła Kasia.
Rzuciła się na tatę, mocno się do niego przytulając, spojrzałam na mnie gniewnie i powiedziała: "To jest mój tata. Nie twój."
Oczywiście tata i Iwona zaczęli Kasie upominać że to jest tak samo mój tata jak i jej itp. Udałam że nic mnie to nie rusza, tylko się uśmiechnęłam. Zarówno wtedy jak i teraz wiem że Kasia była mała i nie chciała mnie zranić, ale cholernie bolesna jest myśl że ona ma go na wyciągnięcie ręki, a ja nie. Że może tak beztrosko wbiec do kuchni, przytulić się do niego i będzie to w zupełności naturalne. Podczas gdy ja zarywałam noce wyobrażając sobie jak to będzie przytulić się do taty, "jak mam się przytulić?", "czy coś powiedzieć?", "jak długo mogę to robić?" itp ? Przepłakałam nie jedną noc z tego powodu, że nie wiem już jak mogę przytulić własnego ojca. Ileż to razy obiecywałam sobie jak narkoman że dziś to zrobię, a w chwili gdy stawałam w progu się wycofywałam uznawszy że to dla mnie zbyt wiele.
Jak bardzo boli gdy ktoś ma to co tobie kiedyś zabrano od tak, i nie docenia tego co ma. Jak bardzo boli myśl że ty też byłaś tak bezbronna i niczemu niewinna jak te dzieci, a jednak pewni ludzie nie mieli skrupułów żeby zabrać serce dziciństwa i fundament dorosłości. Rodznę.