ostatnio każdego ranka budzę się z myślą: "funkcjonuj". a zatem wstaję, zakładam maskę "jest ok" i posłusznie wypełniam autopolecenie. za dnia jest łatwo, gorzej jest w nocy. nie lubię nocy, bo jest cicho i nic nie zagłusza chaosu. i wtedy skorupa pęka i jestem słaba. jedynym schronieniem jest kołdra i mokra już poduszka. naprawdę nie lubię nocy.
zauważam, że brak jest przycisku "off", który wyłączałby wszystkie myśli, uczucia, emocje, obawy, a pozostawiał tylko podstawowe funkcje życiowe. szkoda. wielka szkoda.
bez miłości, nienawiści, strachu, pragnień czy świadomości byłoby łatwiej.
nie jestem pewna czy jestem w stanie to udźwignąć.
jestem na krawędzi.
krawędzie są niebezpieczne.