Powoli kończy się moja przygoda ze studiami. Wczorajszy bal magisterski był naprawdę wspaniały, świetnie się bawiłam. Patrząc z perspektywy czasu trochę szkoda, że to już koniec, trzeba będzie się przestawić na inny tryb życia, ale... z drugiej strony nikt nie pozbawi mnie możliwości powrotu w myślach do tych pięciu lat, wspaniałych pięciu lat, w których tak wiele się wydarzyło.
Teraz jest troszkę inaczej, niż przed studiami. Mam na myśli wszystko właściwie. Mieszkam na własną rękę, mam kochającego mężczyznę, z którym pewnego dnia się zwiążę na stałe, moje życie jest w miarę ustatkowane.
Jest też parę negatywnych zmian, ale dziś nie chcę o nich myśleć. Teraz marzę jedynie o tym, żeby się obronić, wyjechać i zacząć inne życie, znaleźć pracę, nie robotę, tylko prawdziwą pracę, no i spełniać się w życiu. Kto wie co jeszcze los mi przyniesie :)