Najtrudniesjze chwile zawsze przeżywam sama. Nagle w okół mnie nie ma nikogo. Ja musze rozwiązywać wszystkie problemy wspierać i zawsze wszystkim sie przejmować. Teraz moje flaki potrzebują pomocy.
Mogę powoli umierać. Wiem, że to kiedys przejdzie, minie i wszystko będzie znowu dobrze. Wtedy nie bede tracić czasu dla tych ktorzy dziś nie są w stanie poświęcić mi kilku chwil.
Z pozoru obcy i odlegli mi ludzie dają mi wiecej radości, szczęścia motywacji i siły niż ci na wyciągnięcie ręki. Coś sie kończy ale nie mam już siły o to walczyć. Być może pora otworzyć nowy rozdział w przyjaźni? Znaleźć w poranionym sercu kawałek dla kogoś kto wypełnia mi ostatnio wszystkie smutne chwile? Jak nadrobić wszystkie zaległości? Jak zadowolić wszystkich? Jak pogodzić sie ze stratą? Jak być bardziej pożytecznym?
Oleczkaa *,*