photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 28 GRUDNIA 2012 , exif
102
Dodano: 28 GRUDNIA 2012

"Wpadłam w jakąś rozpacz, wolałam wtedy, abyś nie żył, niż żebyś do mnie nie należał.

 

Zobaczyłam Cię pewnego dnia, idącego chodnikiem w jakimś nieznanym mi kierunku. Rozmawiałeś przez telefon, uśmiechałeś się unosząc delikatnie kąciki ust. Wyglądałeś tak normalnie, tak sympatycznie. Udzielił mi się Twój nastrój - siedziałam na ławce, uśmiechając się od ucha do ucha, chociaż zupełnie nie miałam powodu... Minęła chwila, patrzyłam jak przechodzisz, aż w końcu zniknąłeś z mojego pola widzenia, a mój dobry humor prysł jak bańka mydlana. Dobrze pamiętam to uczucie. Zdałam sobie wtedy sprawę, że więcej Cię nie zobaczę. Byłam zła na siebie. Zła, wściekła. Nigdy nic nie umiałam sama załatwić! Miałam tego dość, dość tego ciągłego mijania zakochanych w każdym zakamarku mojego miasta i ciągłego uczucia osamotnienia. Osamotnienia? Nie, złe słowo. Przecież miałam przyjaciół. W każdym razie postanowiłam to zmienić. Od tamtej pory coraz częściej przechodziłam tym parkiem, żeby tylko Cię zobaczyć. Za każdym razem czekało mnie lekkie rozczarowanie - nie znajdywałam celu mojej wędrówki. W końcu chciałam sobie już odpuścić. Siedząc na ławce, tej samej, z której widziałam Cię pierwszy raz, przyznawałam życiu rację po raz kolejny. Gdy nagle zobaczyłam Ciebie. Szedłeś z zawadiackim uśmiechem tą samą uliczką, co wtedy. Przeszyło mnie uczucie podobne do kopnięcia prądem, moje serce zaczęło wykonywać akrobacje, chcąc znaleźć się w gardle. Jednak postanowiłam być twarda. Wstałam i podeszłam do Ciebie, płonąc w środku, jednak starając się nie okazać tego na zewnątrz. Nie miałam zbyt inteligentnego pomysłu - zapytałam, czy nie mógłbyś mnie odprowadzić do domu, bo niedawno się przeprowadziłam i nie orientuję się jeszcze w ulicach. Przedtem przygotowywałam się na odrzucenie, jednak spotkała mnie miła niespodzianka - zgodziłeś się. Porozmawialiśmy, poznałam Twoje imię, co tylko zwiększyło moje uczucie ekstazy. Ekstazy? Tak, to chyba dobre słowo. Nie pamiętam w jaki spósób zdobyłam Twój numer, ale jeszcze bardziej nie mogę uwierzyć w to, że to ja napisałam do Ciebie pierwsza! To było jak wyzwolenie lwa, który ukrywał się we mnie, ale nigdy nie chciał się ujawnić. Aż do teraz. Od tamtej pory minęły dwa miesiące, a nasze kontakty bardzo się rozwinęły. Spotkaliśmy się kilka razy i było naprawdę wspaniale. Tak się cieszę, że się odważyłam... Ale bardziej cieszę się z tego, że nigdy nie dowiesz się, jak psychiczne było moje zachowanie zanim mnie poznałeś... Jak bardzo zależało mi na Tobie, na tej znajomości. Zupełnie bezpodstawnie. A teraz idę już spać z nadzieją, że kolejny dzień będzie jeszcze lepszy. Musi być!" Uśmiechnął się. Spojrzał jeszcze raz na ostatnią zapisaną stronę pamiętnika, którą właśnie przeczytał. Wiedział, że nie powinien tego robić, jednak było to silniejsze od niego. Zamknął książeczkę i odłożył ją z powrotem na swoje miejsce. Popatrzył na nią, leżącą obok, wtulającą się w muślinową pościel. Zaczynało świtać, a poranne słońce delikatnie muskało jej kości policzkowe, przez co wydawało mu się, że na jej twarzy widnieje uśmiech, a jej wzrok spoczywa na nim. Pogłaskał delikatnie jej jasnobrązowe włosy, po czym ubrał się, położył na szafce bukiet jaskrawoczerwonych róż i wyszedł.

 

 

 

 

Same starocie, same starocie

 

 

 Nie widziałam Cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Lecz widać można żyć bez powietrza.

 

 

 

J.