Szlag mnie powoli trafia, wkurza mnie to wszystko, mam robić ponad moje psychiczne siły, i nie mam nic do powiedzenia na ten temat, gdzie jest sprawiedliwość? I co za idiota ją wymyślił? A ja mam kompletnie dość, i nie mam ochoty chodzić na Głupi Oxford, i się stresować każde 2 dni w tygodniu, do tego robić dodatkowe prace domowe w tygodniu -.- Może zachowuję się jak dzieciak, ale każdy może mieć gorszy dzień czyż nie?
Znowu się wyłącze, i będę chodzącym, zobojętniałym warzywem bez uczuć. Tak będzie najfajniej, wybite w całą rzeczywistość, niesprawiedliwość, i całe chore społeczeństwo. Pójdę na ten przeklęty Oxford, przynajmniej bedę miał do czynienia z Ijenem, którego nawet lubię, bo nie mówi po Polsku, i bardzo chciałbym mówić tak płynnie w otoczeniu, jak to zazwyczaj robię mówiąc pod nosem do samego siebie, gdy nikogo nie ma w pobliżu -.-
Dostaję gorsze oceny, znowu nic sobie z tego nie robię, mam totalnie wybite w tą szkołę..
Dlaczego nie mogę przywrócić motywacji z maja tego roku? Gdy poprawiłem wszystkie ocenki aż miło?
Jakaś dyscyplina, jakaś kara.. nie potrfię rządzić własnym ciałem, jak jakieś rozdwojenie jaźni, dwóch wrógów w jednym ciele, moim ciele. Urządzają sobie bitwę nie patrząc na szkody..
Mógłbym wkońcu zacsinąć zęby i stawić czoło życiu, otrzeć twarz z kurzu, i ruszyć do walki, a nawet gdy polegnę, z przyjemnością splunę życiu w twarz, moją własną krwią.
Chora satysfakcja poległego, nie mógłbym zabić nikogo, ale ponoć najbliżsi wiedzą co dla mnie dobre, a że jestem leniem to już moja sprawa, postanowię się ich posłuchać, ponownie zamilknąć i stać sie pokornym uczniem, traktującym życie po omacku z dystansem, i ostrożnością. Z tego miejsca stwierdzam że jestem idiotą.
Dołuję się, tylko po co mi to? Tracę czas, zdrowie, nerwy, powinnienem spędzać więcej czasu na nauce, i dbaniu o siebie, wkońcu moja przyszłość zależy od tego co czynię teraz. Dlaczego jestem taki ślepy i nie mogę tego zrozumieć, wmawiam sobie że wiem lepiej, chociaż wkoło inni ludzie wiedzą co to życie a ja..?
No cóż, myślałem że wiem czym jest prawdziwe oblicze życia, myliłem się, spoglądałem na maskę, którą właśnie przedemną zdjęto, może uda mi się to wszystko nakierować w sposób który będzie mi odpowiadać, taki który sprawi że nawet się uśmiechnę. Żałosny dzieciak, z cholernie wielkim ego.. Co ja sobie myślałem? Życie jest proste? W sumie może być, tylko trzeba to sobie zapewnić, a droga do tego nie będzie łatwiejsza.
Pojechałem sam sobie, stwierdziłem oczywisty fakt o mojej osobie, i mam nadzieję że znajdę w sobie siłę bo zrobić tak jak to sobie tutaj wyżej zaplanowałem, i że nie jest to kolejny emocjonalny ruch pod wpływem impulsu którego zaniecham po paru minutach, o nie, nie mam zamiaru sobie teraz odpuszać.
Koniec, sielanka się skończyła, jeśli chcesz żyć, chwyć życie za rogi!
http://www.youtube.com/watch?v=_QWCQu3eEis
Electric Worry.. !