Wrocław,
04-10 lipiec 2008
Zdjecie - 5.07.08, Front - Hala ludowa
autor - czyjas reka
Avril Lavigne.
Wywinela nam paskudny numer przed koncertem, ale autografy sa.
Spiewala tylko godzine, i sie nie naskakalysmy,
i nie zdazylysmy zapalic swieczki na czesc jej starej wersji.
Nie moglysmy nawet jej spytac czy dobrze sie z tym czuje herself.
Ani czy przygarnie kropka. Nie zatrzymalo jej nawet "we'll jumpin' "
Ale tej samej nocy koncert spadl na drugi plan i na drugim planie pozostal, uff
Piekna, sliczna i sliczniejsza.
Się skończyło.
Skończyły się prysznice o 4 rano, żeby tylko wyjsc przed 5tą.
Skończyło się zatrzymywanie na każdym czerwonym świetle.
Skończyło się kupowanie biletow na każdy autobus i tramwaj osobno.
Skończyło się wciskanie lodow.
Skończyło się lapanie tej kretynki za każdym razem gdy mijal nas jakis skate
(taa, jeśli jakas laska zatoczyla za toba kolko albo patrzyla się na twoja dupe przygryzając cholernie dlugie paznokcie, to wlasnie nas widziałeś)
Skończyło się powtarzanie nie jedziesz przy każdym busie do Gorlitz.
Skończyło się niespanie.
Skończyły się 16sto km-owe spacery w prawie zupełnym milczeniu.
Skończyło się rzniecie glupa przy każdej sposobności, i rozmowy na gadu, gdy siedzimy 10cm od siebie.
I skończyły się zdjęcia pod pianinem w knajpie.
A inglot w koncu się rozmazal.
Ale nie bata, jeśli myslisz ze to był ostatni raz, to wiedz, ze prędzej ci cnota odrosnie ;d
My 1 heart - 2 eyes - 7 liters blood - 206 bones - 5.5 million red cells - 60 trillions DNAs , says...
I miss you.