Czuję, że nadal nie ma mnie pod literami, przecinkami, zlepkami słów. W nocy nieoczekiwanie znalazłam się w ramionach - sen był tak rzeczywisty, że po przebudzeniu szukałam Szy. obok. Nie znalazłam. I w przekonaniu, że ten dzień jest nieważny zaczęłam go od kawy w kubku od niego. Przykładając usta do krawędzi znalazłam jego smak na brzegach, chociaż nadal jest nie na miejscu. Powinien być tutaj, tuż obok bym mogła drżeć wprost do ust i spijać z nich jego szept. Chciałabym nauczyć się na nowo pić herbatę, ale w pamięci mam ciągle 113 niedopitych właśnie z nim. Wszystko było wtedy ważniejsze, my byliśmy tacy piękni, tacy swoi. A teraz biegam gdzieś sama, naga, samopas gdzieś - a chcę się już ogarnąć ( jego ramionami najlepiej ), tyle że to chyba jeszcze dla mnie za wcześnie.
( Nie starasz się zatrzymać mnie, no tak - taka właśnie była ta cała nasza przyjaźń. )