To wszystko co dzisiaj się wydarzyło skłoniło mnie do smutnej refleksji nad moją subtelną aspołecznością. Nie potrafię żyć z drugim człowiekiem w symbiozie. Ciężko uwierzyć, że jedna jedyna rozmowa na którą nas było stać wystarczyła by między nami wszystko się zmieniło. Cały czas chcialam uciekać, ale tkwiłam w klatce, która miała być złotą. Nie była. Jestem chyba trochę dzika i mimo kolejnych prób oswojenia mnie nie wytrzymuję emocjonalnie konieczności ciągłego trzymania się razem. I nie rozumiem dlaczego przez taki okres czasu nie nauczyłeś się wyczuwać mnie na tyle, żeby wiedzieć.
( Ufam, że racje masz, musimy sobie dać czas. Choć tak trudno i tak boli... Nie odbieram telefonów, bo się boję że usłyszę, że nie jestem Ciebie warta. Nie potrafimy przeżywać tych dni razem, ale teraz to nic nie znaczy. Mam watpliwości czy znaczyło kiedykolwiek... )