Pamiętam ten tydzień przed rozstaniem, jakby wyrył mi go ktoś na umyśle zardzewiałą igłą. Gdy Szy. zapytał czy naprawdę sądzę że nasze bycie razem w żaden sposób nas nie określa - odpowiedź zmieściła się w jednym spojrzeniu. Teraz czuję, że nie ma szans na reanimowanie dźwięku, choćby najmniejszego między nami. Mogłabym wyjaśnić to wszystko dokładniej, ale spuchnięte gardło nie pozwala ruszyć wargą. Teraz jestem ja i Szy., i nic poza tym. I wcale nie ważne kto zrobił pół kroku do przodu, a kto dwa wstecz. I nie wiem czy jest sens pisać, ale nigdy tak źle, tak pusto u mnie nie było. Nawet po rozstaniu z kimśtam, kiedy trwałam w żałobie przez dwa lata i to właśnie Szy. mnie z niej wyciągnął ( teraz jestem na etapie kiedy brak Szy. jest równoznaczny z wmawianiem sobie, że nic mojemu życiu nie ubyło. Że nadal jest takie kruche i mocne zarazem, jak wtedy gdy miał je w swoich objęciach ). Myślę sobie teraz, że spokojnie moim zawodem zamiast zatrzymywania momentów w klatkach mogłoby być stawianie kresek. Tylko co z tego, że umiem wszystko nakreślić umiejętnie i przekreślić? Nie chcę nowego początku, bo początek to był Szy. i oboje wiemy o tym błędzie w programie.
( Doskonale wiem, że już na nikogo nie będę czekać w oknie, z nikim nie będę żegnać się w futrynie drzwi - nie chciałam puścić. Boli że to już, że w taki sposób nasze drogi się rozeszły. Że nic nam się już nie zdarzy, a przecież mogłabym być jego kotem i udawać, że wcale go nie kocham. Boję się bycia bez niego. Boję się, że bez niego nie istnieję. )
Inni zdjęcia: Ja patki91gd;) patki91gdMorze nacka89cwaW kociej kawiarni :) halinam... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24