Po wizycie u mrs Psycholog wyszlo na jaw wszystko, co we mnie siedzi, czego wcale a wcale u siebie ni podejzewalam ani tymbardziej ludzie z mojego otoczenia (tak, to jest ironia). Otoz pani P. stwierdzila u mnie paranoje zwiazana z Przyszloscia.
Czego sie jeszcze dowiedzialam o sobie? ze nie nadaje sie do zadnej normalnej pracy. Ze nigdy nie bedzie pozadku: od 8.00 do 16.00, wyplata pierwszego, urlop maciezynski gwarantowany, wszelkie pisma, VATy, ubezpieczenia sa, umowa podpisana. Nie, bo ja mam, jak stwierdzila pani, osobowosc artysty, ja MUSZE tworzyc, byc niezalezna, wolna!!!
"ale co za "tworzyc"? mam zostac malarzem? pisarzem? poeta? rezyserem?"
pytam. A jezeli ja nie chce? a moze ja chce w zyciu jakiejs stabilizacji? Moze nie takiej typowej, pod linijke, ale jako takiej, sklepanaj na predce? Umowmy sie: Mickiewiczem, Herbertem, Dostojewskim, Polanskim czy Witkacym nie bede. Zapedow nie mam. Ale tez z drugiej strony to zgadzam sie, ze takie zycie biurowe, ze spotkaniami w kuchni firmowej i baletami w najmodniejszym klubie to mi raczej nie odpowiadaja...
Czyli co mi to dalo?
Gowno.
Psychologow wiec daje na liste zawodow do zaorania. Obok darmozjadow-lekarzy. Ot co!
P.S.: no dobra, z tymi wlosami przesadzilam, tak ciemno nie jest... Ale w porownaniu do tego, co bylo przedtem... Tym bardziej, ze ja sie nie moge przyzwyczaic do tego, ze nie jestem sloneczkiem juz... Choc mama mi mowi, ze teraz wygladam naturalniej... Tylko zastanawia mnie, dlaczego farbowane wyglada naturalniej od naturalniego...?
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24