hulac po polu popijajac... kakao :D
na cholere te studia, te planowanie, racjonowanie, wyliczanie, planowanie z dokladnoscia co do godziny, minuty, sekundy... na cholere praca, 8.00-16.00, poten obiad, odebrac dzieci, ogarnac dom, zrobic dobrze mezowi i spac aby nabrac sil na kolejny, taki sa dzien. I co bede z tego pamietac na starosc? ze szef pochwalil moj projekt? ze dziecko mialo w szkole problem z matma? ze nie lubie odkurzania ale trzeba?
Ja chcedo lasu, do swiatyni, pojezdzic zaprzegiem, poglaskac wielblada, zobaczyc kanion, napic wina prosto z winnicy, zobaczyc "Asura Kumbha ze swoim dworem" w realu, zobaczyc NY noca, przespac w japonskim hoteliku, objechac australie, ruszyc tropem majow, poczuc na twarzy slynny krakowski halny, skakac ze spadochronem....
mam tyle marzen i tak malo czasu na ich realizacje... po co zadreczc sie jakimis cyferkami...?