Niespodziewane wiadomości wreszcie ożywiły we mnie coś- coś co zdawało się już dawno uśpione.
Pierwsza- szansa na spełnienie- jednego- marzenia. Szansa trudna...ale jednak.
Druga- sprawdzenie się, częściowo, pewnych....hmm, możliwości.
Trzecia- przyjazd siostry wraz ciekawym prezentem zbiorem niesamowitych opowieści z baśni Japońskiej!
Czwarta- zapał do nauki- to aż zastanawiające jak bardzo stałam się żadna wiedzy.
Jest jeszcze jedna wiadomość- mniej piękna. Mój szanowny, rodzinny śmierciożerca...zgubił aparat!
Czyli- żegnajcie zdjęcia. Nie robiłam żadnych już od początku roku i czuje jego brak.
Teraz sobie poczekam...znając rodzinkę- zapewne do końca roku. A nawet wtedy minie kolejne pół zanim odważą się mi go dać na próbę.
Za to mam nowy plakat (wreszcie!) na drzwi :]
Ach, plany, plany.
Coraz ich więcej- a dni coraz mniej.