Dzisiaj mam niezłą deprechę. Od rana było cudownie, słońce, trochę chłodno. Dobra ocena z matmy wpadła, żyć nie umierać. Nawet sobie bułkę z budyniem kupiłam dla małej rozpusty. Wszystko się zepsuło po powrocie do domu. Wchodzę na facebook'a i co widzę, że mój przyjaciel ma urodziny. Kompletnie zapomniałam, a pamiętałam przez cały zeszły miesiąc, nawet prezent mu zrobiłam. Wszystko czekało. Ale ja cholera zapomniałam ;/ Nic, nawet mu życzeń w szkole nie złożyłam, kompletny null. A robił dzisiaj pewne aluzje, a ja nic. Zwolnił się po matmie i już go nie widziałam. Potem jeszcze z nim gadałam przez telefon i też nic. Jestem wyrodną kobietą ;/
Z powodu załamki nawpierdzielałam się jak małpa kit, aż mi wstyd... A miałam zacząć tak na serio się odchudzać ;/ Z tego wszystkiego wsadziłam dzisiaj puszkę z kakao do lodówki. Tata otwiera lodówkę i woła :,,Co to kakao robi w lodówce?". Myślałam, że się spalę ze wstydu, bo tak się zarzekałam że jestem na diecie ;/
Smutne całuski ;/