Mijają kolejne miesiące spędzane na studiach. W sześciu prawie białych ścianach zmagasz się nie tylko ze samym sobą, ale i diabłem. Dużo nauki, czytania, wypracowań tylko momentami pojawia się jedna wielka nicość w której właśnie możesz pomyśleć.
Ostatnio zastanawiałem się nad studiami i związanymi z nimi oczekiwaniami. Zastanawiałem się nie tylko nad moimi oczekiwaniami wobec Boga, uczelni czy innych osób ale zastanawiałem się nad oczekiwaniami wobec mnie.
Znalazłem się na studiach w nieoczekiwanym momencie swojego życia. Nie planowałem (na poważnie) wybrać się na teologię i zostać lekarzem dusz. Nie przygotowywałem się od gimnazjum do jakichkolwiek studiów. Szkołę olewałem, z polskiego zawsze miałem problemy a czytanie książek uznawałem za marnowanie czasu. Pierwszą książkę od deski do deski przeczytałem prawdopodobnie po ukończeniu 18 lat. A teraz? Teraz jestem bardzo daleko w tyle...
Otoczenie oczekuję, że będę mówił poprawną polszczyzną wymawiając bezproblemowo odmianę przymiotnika konstantynopolitański. Oczekują, że będę pisał składniowo, bez błędów ort. używając skomplikowanych słów i dokładnie określał swoje pryncypia w rozmowach z teologiami. Niektórych dziwi, że czytam koło 30 stron książki w godzine, bo przecież można szybciej. Niektórych dziwi, że uczę się nie raz dwa razy dłużej od kogoś. Niektórzy narzucają mi uznawać i wierzyć doktrynom swojego kościoła a niektórzy oczekują znów abstynencji i łagodnego języka z mej strony. A Ty drogi czytelniku czego ode mnie jeszcze oczekujesz? Ale tak naprawdę kim ja jestem? Jestem jedynie gliną, na razie tylko gliną w rękach Boga, który jeśli ze chce będzie kształtował mnie na naczynie, które będzie zdatne do użytku.
Wiele osób przypomina sobie historie z Jer 18, 1-6, gdzie Pan karze udać się Jeremiaszowi do garncarza by przypatrzył się jak wykonuje naczynie gliniane. Można zauważyć, że Pan nie chce żebyśmy kształtowali sami siebie, własnymi rękoma. Garncarzowi nie udało się wykonać naczynia. Bóg pokazał, że Izrael jest także taką glina w ręku Pana i On chce kształtować nas na naczynie wedle swojego upodobania. Sami nie jesteśmy zdatni wykonać naczynia, które by wychwalało Boga. Nasz wysiłek może jedynie ulepszyć nas w oczach innych, ale nie Boga. Jest jeden dobry uczynek wiara. Jeśli nie chcesz mieć bezpośredniego kontaktu z garncarzem jako Bogiem to nie zostaniesz idealnie ulepiony na naczynie gliniane, nie trafisz do najcieplejszego pieca by wypalić się i zostać twardym, możesz jedynie zostać powyginanym, kruchym naczyniem niezdatnym do użytku. Czy tego chcemy?
Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu. 1 Piotr 4,12
Acker Bilk - Aria - Piosenka ;P