Jadąc samochodem zastanawiała się dokąd wiozą Ją rodzice. Pytała ich, dlaczego Jej nie powiedzą, a oni uparcie twiedzili, że dowie się w swoim czasie. Patrząc przez okno zauważyła piękny las i łąkę, a dalej osiedle domków jednorodzinnych. Wszystkie piękne, bogato zdobione z kutym płotem, a na terenie każdego z domków znajdował się piękny ogródek z wielobarwnymi kwiatami i krzewami. Rodzice zaparkowali pod jednym z tych pięknych domów - Jej zdaniem najpiękniejszym - i mama powiedziała "No idź!" .
Wyszła. Zadzwoniła na dzwonek, a rodzice odjechali. Zupełnie nie wiedziała o co chodzi, a po chwili drzwi otworzyła Jej zamożnie ubrana kobieta o pięknych oczach. Miło zaprosiła Ją do środka, a Ona weszła. Oh, cóż to był za piękny dom. Mahoniowe schody, beżowe gładzie, na pewno nie tanie meble. Po schodach zaczął ktoś schodzić. On.
Nagle pamięć zaczęła powracać. To był jej własny i tylko Jej chłopak. Jej miłość. Jej życie. Niezwykle dojrzała, jak na 15-latków miłość. Schodząc po schodach uśmiechnął się na Jej widok, a Ona zaniemówiła. Obdarzył Ją najpiękniejszym uśmiechem,, który był zarezerwowany tylko dla Niej. Miał piękne blond włosy, półdługie oraz duże, niebieskie, odziedziczone po matce oczy. Wysoki, przystojny. Na pewno nie był idealny, ale z Jej niezbyt obiektywnego punktu widzenia był najwspanialszym człowiekiem pod słońcem. Gdy zszedł ze schodów objął Ją i przytulił. Był to najcieplejszy, najbezpieczniejszy uścisk, jaki można otrzymać od ukochanej osoby. Boże, jak Ona go kochała ! Poszli na górę do jego pokoju. Idąc po schodach, On chwycił Ją za rękę. Ręce idealnie się w siebie wpasowały. Weszła do jego pokoju poczuła zapach. Jego zapach. Pokój przesycony był Jego słodkim zapachem, Jej ulubionym perfumem. Jak łyk wina dla alkoholika - tak On działał na Nią. Położyła się na Jego dwuosobowym łóżku i zachęciła, by położył się obok. Wtulili się w siebie. Wiedziała, że może powiedzieć mu wszystko, że jest Jej prywatnym szczęściem. Śmiali się i rozmawiali, a po chwili On dotknął jej policzka i lekko nachylił Jej głowę. Pocałował Ją. Był to inny pocałunek - nie jeden z wielu. Jakby czulszy i silniejszy. Jego usta były ciepłe, a ich smak - również Jej ulubionym. Ta chwila trwała długo budząc wszystkie pozytywne emocje kłębiące się w Niej. Chciała, by trwało to całą wieczność. Kochała Go z całych sił, a On prawdopodobnie Ją jeszcze bardziej.
Po chwili usłyszała mamę. Wołała, by się obudziła. Ale jak to..?! Obudziła..?! Dźwięk budzika był coraz głośniejszy, a Ona otworzyła oczy. Nie była już wtulona w swą miłość, ale opatulona kołdrą. Piękne wspomnienie zburzyła rzeczywistość, a ból powrócił. To tylko sen... Zbyt piękne, by było prawdziwe - pomyślała. Istniała, by cierpieć...I nadal czekać na swoją miłość...