Wciągam się w to. Walcze jak tylko moge, ale to silniejsze. Znów popełniam ten sam bład, jestem hipokrytka. Psiaczyłam na ludzi, którzy nie uczą się z własnych błędów a po czasie sama nie umiem się niczego nauczyć. A raczej nie chce... znów uczucia idą do góry. Staram się być zimna, trzymać się od tego z daleka. Wiem, że to tylko słabośc, że to zrobi mi tylko krzywde, ale poddaje się jak bezbronne dziecko. Brak pewnego gruntu wprowadza mnie w szał. Nie wiem co się dzieje, gubie sie i nie potrafie funkcjonować. Wiem, że jestem zdana tylko na siebie i nikt mnie nie podniesie.
Too co zabronione kusi najbardziej a ja chce zrobić źle, choć nie wiem czy chce tyle cierpieć a zdaje sobie sprawe, że to inaczej się nie skończy. I jak zwykle nie będę tylko ja skrzywdzona. Cokolwiek nie zrobie ma to pozwiązanie z innymi. Jestem ograniczona. Chce być w końcu wolna, zależna od siebie. Już nie od ludzi, którzy maja daleki to co stanie się ze mną gdy oni pójdą swoja droga. Czemu ja się tak tym przejmuje... Zmieniłam się, ale nie na tyle ile myslałam. Z jednej strony nie dowierzam, że aż tak a z drugiej żałuje, że aż tak mało.
Aktualnie jestem pewna tylko tego, że topie się w tej pianie, którą naważyłam i ani troche nie mam ochoty jej spijać a zatopić się w niej, rozkoszując się tymi krótkimi ulotnymi chwilami, zbierając przy okazji niechcianą opinie. To okropne, że tak mało zależy ode mnie samej. Uczucia mnie blokują i namawiają do złego. Znów to samo... gdzie ja podziałam ten złoty środek, którego ucze się od tak dawna...
Nie nadaje się do tych wszystkich gierek a idą mi tak dobrze, że stają się moim uzależnieniem. Nie wiem czego szukam, ale szukam tego i nie przestane. Szkoda, że ide po trupach.
Spalam za sobą wszystkie mosty, robie coś dla siebie kosztem innych. To takie niepodobne do mnie...nie wiem co się ze mną dzieje, ale chyba zaczynam mieć daleko co kto pomyśli i domagam się jak zwykle małej dawki adrenaliny, samotności i kolejnej nauki pokory. Widze jak bardzo jestem głupia... wiem, że coś jest złe, wiem, że coś jest egoistyczne, ale robie to. Bez skrupułów lgne przed siebie bo mi to pasuje. Zaczynam dostrzegać, że jak się staram to nikomu nie pomagam, albo pomagam na chwile bo i tak to zostaje niedocenione. Może rzeczywiście zawsze za bardzo brałam pod uwage innych? Słyszałam to całe lata, że nie uratuje całego świata, że nie warto. Szkoda, że zrozumiałam to dopiero teraz. Mogłabym tyle zmienić i o wiele mniej stracić. Teraz nie wiem co robie i czemu to robie, ale psuje ten swój świety spokój o którym pisałam wcześniej. Byłam taka dumna z siebie... no cóż, jak widać tylko na chwile.
Do niektórych rzeczy trzeba dojrzeć. Nie muszę być zawsze taka rozwarza jaką kazało mi być życie. Czas odpjąć na chwile pasy, chwila zapomninenia...
https://www.youtube.com/watch?v=LvetJ9U_tVY
Choke
Torn into pieces