Ptaki, które nie miały skrzydeł.
Hymm...Od pewnego czasu myślę, jak opisać tu zmiany zachodzące w moim życiu. Myślałam o sposobie, myślałam o ograniczeniu, które jest spowodowane tym, że każdy może się tu dostać, ale to nie ma sensu. Tym razem rytm MOJEGO życia ustalam JA SAMA. Tak, to chyba moment w którym otwarłam oczy, poszłam po olej do głowy i zaczełam dostrzegać niekoniecznie pozytywne czyny innych, wobec mnie. Jestem w podobnym punkcie, przy którym byłam rok temu o tej samej porze! Jestem dumna, jestem zadowolona, kontroluje swoje czyny i akceptuje się a nawet lubię.
Odkryłam inny kolor tej "szarości"
Nic nie jest ani absolutnie białe, ani czarne, całkowicie słuszne lub zupełnie błędne. Dlaczego szary? Bo kontury bieli i czerni rozmywają się i łączą, tworząc zgode i porozumienie. I oto cała tajemnica! Zaczełam tego "używać" w kontaktach z innymi ludźmi i przede wszystkim w najważniejszym swoim WŁASNYM ŻYCIU OSOBISTYM. Tak! To moment w którym zrozumiałam swój introwertyczny temperament. Ostatnimi czasy baaardzo mocno dotknęło mnie to ,jak traktowalły mnie najbliższe mi osoby, ale to wyszło mi w baardzo dużym stopniu na plus. Może i straciłam, ale co to za strata skoro straciłam coś co nie chciało dla mnie wcale dobrze, w dużej mierze wysysało wszystkie siły, które teraz wykorzystuje na budowanie swojego szczęścia? Można powiedzieć, że żadna skoro moge zyskać o wiele więcej i przestać być naiwniaczką. Jak sama o siebie nie zadbam, to nikt tego nie zrobi. Choć może napisałam to w sposób jakbym w ogóle za tym nie tęskniła i już mnie to nie dotykało, tak wcale nie jest...Mam mnóstwo chwil słabości i na prawde wiele dni gdzie rezygnuje i zamykam się na wszystko. Moje zaufanie zostało doszczętnie zniszczone na ten moment. Ale ostatnio bacznie obserwowałam czy ktoś o mnie zawalczy. Na tych na których najbardziej liczyłam...przeliczyłam się. Co nie zmienia faktu, że życie trwa dalej, a ja w końcu zajmuje sie sobą a nie osobami, które na dowidzenia za wszystkie starania robią wszystko by mnie stoczyć na psychiczne dno.
Współczuję wszystkim osobą, które szukają siebie kosztem innych, bo w taki sposób nigdy siebie nie znajdą. Już na szczęście moge potwierdzić tą regułę. Nigdy nie miałam większych problemów z określeniem tego: CZEGO JA CHCE. Ale był moment gdzie chciałam od siebie za dużo. I nie miałam pojęcia czym się zająć, co wybrać i od czego zacząć. Koniec końcem doprowadziło mnie do tego, że nie robiłam nic. Przez zajmowaniem się wszystkimi dookoła niż sobą wymagałam od siebie więcej, bo bardzo dużo dawałam, a nie otrzymywałam zbyt wiele. Musiałam zbierać więcej siły, niż byłam w stanie wydobyć.
Wole dawać niż brać. Głupota! Swobodnie i bezpiecznie jest dawać i otrzymywać. Od kąd mam kogoś kto zabiera i daje... Szczerze to polecam! Lepiej czasem pobyć samemu niż z kimś kto zupełnie nie pasuje do wizji osoby, którą chcesz być, bo robi z ciebie coś przezroczystego, coś czego nie można nazwać człowiekiem z charakterem. Prościej byłoby zwalić całą winę, za to co wydarzyło się złego na innych, ale nie...Ja jestem świadoma swoich błedów i zmieniam w sobie to co potrafi niszczyć, ale niestety tylko ja dostrzegłam swoje błędy. Inni zawsze sa niewinni i bezbłędni. Jednak tym bardzo krzywdzą siebie, mnie już nie.
Cisza przed burzą.