:)
weekend rozpoczęty w czwartek. kurs w poszukiwaniu otwartego supermarketu. śmiecho- i ripostofaza. czuję się jak wtedy. u maksa. w piątek uśmiecham się, bo widzę już maksa, monię, sebę i gabrysia na aleja. cytadela. `tez cię zmuliło?`. wpada karola i michał. taniec z monią i śpiew do butelek. gramy, w radiu zaczyna lecieć `wehikuł czasu`. śpiewa całe mieszkanie, przenosimy się do pokoju obok. otwarte okno, kanapa, papieros w ustach. rokers, karola, maks, seba. dżem sam z nas wylatuje. stare dobre kawałki, wszystko w świetnym klimacie. wracamy. sobota. `schodz na dol`, ewakuacja z pizamy. w aucie seba, monia, karola. w głowie szejk. dzwoni jędrek, lądujemy w biedronce. ledwo mieścimy imprezowy prowiant na rękach. domówka, na którą nie pomyślałabym, ze trafię. tyle znajomych twarzy. dziwnie, nie, juz nie dziwnie. red label. taniec, bauns przy guralu i balkon. druga, wszyscy wychodzą. seba wraca. `nie pójdziesz do domu, nie`. idziemy, krople z nieba. michal jedzie? stacja benzynowa. mentolowe. póltorej godziny cięzkich rozmów. nocny spacer w deszczu.
i chyba jednak wolę być na tamtym fotoblogu. tak, tam.