Motionless - Welcome nach Sybir
Niteczki mrozu też marzną w lecie
Wąsik porostów już nas nie ogrzeje
Drżenie desek nie zatrzyma głodu
Struny potrzeb dopadną nas wszystkich
Potrzymam Cię za rękę pójdziemy do lasu po chrust
Uciekając jak dawniej w-nie-własnej skórze
Kryjąc się miedzy konarami i błyszcząc naiwnym uśmiechem
Brzęczeć jakbyśmy to my łamali się pod stopami gałązek
Nie złamiemy się rozpalimy ogień naszych ciał
Nadzieja oblana pragnieniem niech się spali
Wszystko mogłoby spłonąć byle do ocalenia
Nie iskrzą się już Twoje oczy one gasną
Pajęczyny żyłek zaciemniają białka i mrok ogarnia
Półprzymknięte powieki półgłosem krzyczą ostatkiem rzęs
Przecież już nawet solanka w oczach zamarzła na szkło
Proszę nie zastawiaj się kryształem zwierciadła
Dalej będziesz omdlewać świadkiem i zakańczać się
Nie ożywia Cię nawet wpajana w usta ma gorąca krew
I ciepło ciał złączonych nie i zimne słońce nie
I krztusisz się moim żarzącym oddechem łapiesz wciągasz ale nie
Szepczesz o zapachu...
Milczenie dalsze Cię nie przykryje
I nawet gleba zbita bólem nie zmięknie na Ciebie
Może gdzieś nad śniegiem chmur przyjmą i ogrzeją
Pieczeni ze mnie nie było w Twoich ustach
Niezakrwawiony nóż nie odciął ciężaru z ud
Nie było nakarmienia ani otwarcia warg
Bez konsumpcji ciała dopadła Cię śmierć
_________________________________________________________________________________________________________
Koronka. Nią to ja jestem wewnątrz. Owinięte kulki
naftaliny oprószone cukrem. Rozbita na biały
marmur porcelana wbita odłamkami. Spływają
mlecznymi perłami i gorzkim octem z najdorodniejszych
jabłek antonówek... Jestem niedopisana, niedokończona.
_________________________________________________________________________________________________________
Jestem wraz z jutrem Twoją skórą.
A następnie polarnym niedźwiedziem,
Wyjącym do trzeciej kwadry cyrylicę.