Żyję jak wampir.
Noc mija mi na pracy albo bezsenności. Boję się światła. Trochę tylko się cykam.
Czasem, kiedy w nocy bardzo długo pada deszcz, myślę sobie "boże, cały świat jest taki mokry, kiedy on wyschnie?". A potem wstaje słońce i okazuje się, że wszystko wysycha bardzo szybko. Wszystko, łącznie ze strumieniem myśli, które wydawały się nawet odrobinę rozsądne.
Wyszłam sobie właśnie na taras i okazało się, że sąsiadowi piętro wyżej spadła kanapka, masłem kurwa do góry.
I przypomniało mi się, jak kiedyś w programie "Ciao, Darwin!" udowadniano, iż teoria, że kromka spada zawsze masłem do dołu ma zastosowanie tylko dla spadania z wysokości przeciętnego stołu w jadalni. Te jelenie zrobiły stoły co najmniej dwa razy większe (i wyższe) i zrzucali z nich po kolei kanapki. I rzeczywiście, zdążyły się one obrócić podczas lotu z powrotem do wyjściowej pozycji. W przypadku kromki spadającej z pierwszego piętra, obróciła się ona pewnie jeszcze kilka razy.
Więc może... zostanę kromką, która rzuca się z okna zamiast ze stołu i wyrwę się z tego frasobliwego schematu.